Autor: NaTrzeźwoNieWarto

HOUSE OF THE HAUNTED HILL – DOM NA PRZEKLĘTYM WZGÓRZU Pewnie zachodzicie w głowę, czemu recenzuję tutaj ten dość znany skądinąd film, co? Otóż pewnego dnia, potężnie sponiewierany alkoholem obiecałem sobie jedną może nie aż tak dziwną rzecz. Mianowicie chodziło o oglądnięcie absolutnie wszystkich filmów, w których wystąpił jeden z moich ulubionych aktorów… Justin Timberlake. Oczywiście jaja sobie robię, chodzi o Jeffreya Combsa, znanego z trylogii „Re-Animatora” człeka, który z wielką pasją wciela się w różnego rodzaju dziwaków. Film ten co prawda widziałem gdy byłem sporo młodszy, ale na potrzeby recenzji postanowiłem odświeżyć go sobie wczorajszego wieczora. Wyobraźcie sobie…

Czytaj dalej

ANDROID COP Doskonale wiecie jak kocham niedorobione, niskobudżetowe, kłujące po patrzałkach efekty specjalne. W tej produkcji nie uświadczyłem ich tak wiele jak się spodziewałem, co można uznać za novum jeśli chodzi o tę wytwórnię. Facet, który zagrał kiedyś „Spawna” i pizgnął epizodyczną rólkę w „Mrocznym rycerzu” tym razem zgrywa samotnego wilka walczącego po stronie policji przyszłości. Po jednej z akcji w zniszczonych przedmieściach zostaje mu przydzielony android, który ma wspomóc go w zadaniach codziennego dnia. Nie potrafi co prawda gotować szpinaku, ma wetknięty kołek w dupę, a poczucie humoru nie jest jego najmocniejszą cechą, ale trzeba przyznać, że czasem…

Czytaj dalej

TOWN CREEK – NIENASYCONY Michael Fassbender… czy komuś kojarzy się to nazwisko? Jasne, facet zagrał zajebistą rolę w „Bękartach wojny”, odtwarzał młodego Magneto w „X-men” i wykreował postać Friedrika von Wisimulacha w „Pięści Trzeciej Rzeszy” … OK, jeśli chodzi o ostatni tytuł to zełgałem niemiłosiernie, ale mimo wszystko jest to zajebisty aktor, którego kunszt i zdolności bojowe drą mankiety nowobogackich konformistów… jeśli wiecie o co mi chodzi. W tej produkcji „Misiek” zagrał inną rolę niż wszystkie i nie ograniczała ona go do konferansjerskich gadek natury filozoficznej, lecz zmusiła go do odegrania roli nazi-okultysty. Żerując na pewnej rodzince powoli…

Czytaj dalej

THE WIZARD OF GORE  – CZARODZIEJ GORE Czaro-magiczne sztuczki to nie byle co i nie każdy potrafi tworzyć iluzje pękającego odbytu równie sprawnie jak David Copperfield. Nie o odbytach jest jednak ta recenzja i z tego co wiem, żaden z aktorów występujących w tym dziele nie ma na imię David. Zamiast na dziwacznych, acz przydatnych elementach naturalnego, ludzkiego wyposażenia film ten skupia się na krwawej magii oraz ciężkiej sytuacji człowieka, który nie do końca zdaje sobie sprawę z otaczającego go mroku. Istnieje pewien bardzo mocno skrzywiony psychicznie czarodziej, który nie potrafiąc praktycznie nic, mami swoich widzów paskudnymi obrazami rodem…

Czytaj dalej

BIG BAD WOLF – DUŻY ZŁY WILK Niektórym kosmatym bestiom wystarczy, że raz na jakiś czas pożrą swoją ofiarę, wytarzają się w ostrężynach i/lub zaczną wysokim altem wyć do księżyca. Wyrywanie flaków, wymach odgryzioną kiszką czy stepowanie na zwłokach z reguły nie należy do ulubionych zajęć różnej maści potworności, czego nie można powiedzieć o bohaterze tego filmu. No dobra, może i nie robi wspomnianych przeze mnie rzeczy, ale uwielbia za to rżnąć (bo inaczej nie da się tego określić) kobitki, wyrywać penisy facetom i zaczynać pyszałkowate konwersacje z ofiarami. Co gorsza, w swojej ludzkiej formie jest kompletnym skurwysynem i…

Czytaj dalej

AN AMERICAN WEREWOLF IN PARIS – AMERYKAŃSKI WILKOŁAK W PARYŻU Pamiętam jak za gówniarza zachwycałem się efektami specjalnymi zawartymi w tym filmie, które z mocą księdza trzymającego ministranta wciskały mnie w fotel. Gdy po wielu, bardzo wielu latach postanowiłem go sobie odświeżyć, po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że nie ma czegoś takiego jak ponadczasowe CGI. Także jeśli będziecie kręcić swoje filmy, stawiajcie na praktyczne efekty dzieciaki. Ale nie samymi technikaliami człowiek żyje, a historia tu przedstawiona jest następująca. Grupka amerykanów wyjeżdża do Paryża by chlać i dupczyć, czyli w sumie standardowo. Jeden z nich jednak różni się mentalnie…

Czytaj dalej

CAMP HOPE – OBÓZ NADZIEI Gdybyście się kiedyś zastanawiali gdzie wysłać dzieciaki na obóz, unikajcie wszelkiego rodzaju uduchowionych wersji. Może i jestem „lekko” uprzedzony co do większości organizacji religijnych, ale jakoś wizja zaprezentowana przez reżysera tego dzieła wybitnie pasowała do moich wyobrażeń o takich obozach. Chłopiec z problemami psychicznymi jedzie na tytułowy obozik i nie ma co ukrywać, jest zadurzony w pewnej panience, która za gówniarza strzelała mu po plecach ze stanika… chociaż może było odwrotnie. Tak czy inaczej lubią się, czują do siebie mięte i skorzy są do rozmawów sam na sam. Takie zagrywki nie podobają się naczelnemu Ubersturman-księdzu,…

Czytaj dalej

WILD COUNTRY – DZIKI KRAJ Następnym razem, gdy ktoś powie mi: „Stary, znalazłem świetny, niedoceniony, niezależny film o wilkołaku, umrzesz jak nie zobaczysz”, wtedy bardzo prawdopodobnym będzie, że oleję taką propozycję włączając sobie przypadkowe porno. Powodem tego jest recenzowany tutaj film, który sławiony był zarówno w internecie, jak i przez jednego z moim kumpli z branży… nie mylcie tego z „branżą”, jeśli wiecie o co mi chodzi. W każdym razie, opowieść przedstawia nam perypetie… nie zgadniecie… grupy nastolatków, którzy jadą w las. Osom! Przypadkowo znajdują tam drące się w niebogłosy dziecko, które zabierają ze sobą. Okazuje się to być…

Czytaj dalej

 12:00 Muszę was przeprosić ludziska i to z całego serca. Filmidło tu prezentowane nazywa się jak się nazywa (co nie jest moją winą) i nie posiada oficjalnego plakatu. Pod wpływem ziarenek słonecznika i zimnych racuchów stworzyłem jednak plakat z jednego z ujęć z filmu, by pustka nie raziła waszych nadwrażliwych oczu… efekt jest tragiczny, ale nie aż tak jak sam film. Przez dwie i pół cholernej godziny (!) próbowałem rozchlastać sobie przeguby łyżeczką i nie ma w tym ani krzty przesady! Było aż tak źle. Nim napiszę coś więcej, w ogromnym skrócie napiszę wam o fabule. Ekipa naukowców komunikująca się…

Czytaj dalej

VOLCANO ZOMBIE – WULKAN ZOMBIE Kojarzycie recenzję „Wulkanu rekinów”, w której opowiadałem wam o jesiotrze zabójcy, który przed śmiertelnym zejściem podczas tarła zdążył spłodzić dziesiątki swych pobratymców? No właśnie. Jak dobrze pamiętacie, jego dzieci zdołały przepłynąć do oceanu, skrzyżować swe geny z żarłaczami białymi, lecz tylko po to, by chwile później zostać uwięzionymi w wulkanie przez potężnego Boga Ramzesa. Tutaj sytuacja ma się nieco podobnie, choć różni się kilkoma szczegółami. Kaleki kowal Hefajstos, po zdradzie swojej żony Afrodyty postanawia zemścić się na małżonce tworząc potwora. Pół człowieka, pół trolla. On jednak wyrywa się na wolność przeciskając się przez „Szczelinę zagłady”…

Czytaj dalej