Panienka, której specjalnością jest paradowanie w kusej sukience bez majtek wpada w nieliche kłopoty.
Gdy wraz z kumplami zostaje zaatakowana przez zgraję zombie, podczas ucieczki dość pechowo gubi całą, przyznajmy to szczerze, niezbyt bogatą garderobę i zdana tylko na siebie stara się przetrwać w postapokaliptycznym świecie.
Kto by się przejmował tym, że to amatorszczyzna, że babeczka po urządzonej rzeźni siedzi pod prysznicem wyraźnie zapominając jak używa się kurków i podczas jednej ze scen słychać gadkę kamerzysty z reżyserem, skoro jest tutaj sporo plusów!?
Bez zbędnego pitolenia zakomunikuję wam, że jest ich przynajmniej dziesięć:
- Krew
- Goła baba
- Goła baba we krwi
- Krew na gołej babie
- Goła baba z piłą mechaniczną
- Krew na pile mechanicznej i gołej babie.
- Zombie atakujące gołą babę (we krwi!)
- Nagi tyłek we krwi
- Nagie cycki we krwi.
10 Nagi tyłek i cycki we krwi atakowane przez zombie.
Mogę tak wymieniać do usranej śmierci.
Trwa to około dwudziestu minut i łba nie urywa, ale jak na produkcję za maksymalnie 50 dolców (z czego 45 zapłacili panience żeby pohasała na waleta) sprawia to dosyć przyjemne wrażenie.
Aha, ważna rzecz. Zapomniałem dodać że truposze wyglądają nad wyraz jako tako, ale przy takim budżecie to przecież i tak czadowo.