Jaki jest sens umieszczać na plakacie Danny’ego Trejo, skoro pojawił się w filmie raptem w kilku scenach? Jest powód… ważny.
Otóż jego rola zmieniła bieg historii tego filmu, w skali porównywanej do koncertów w Sopocie, które wpłynęły na wynik Drugiej Wojny Światowej.
Inaczej mówiąc, mogłoby go w ogóle nie być.
Pamiętacie jak głupia, pełna idiotycznych zachowań bohaterów była pierwsza część?
No to sequelem się nie rozczarujecie, ponieważ o ile pierwsze pół godziny jest spójne, logiczne i całkiem ciekawe, to im dalej tym fabuła jest bardziej idiotyczna.
Parka młodzików, którzy rozstali się by różnymi sposobami walczyć z degradacją środowiska przypadkowo spotyka się na eko-stacji, gdzie morscy biolodzy walczą z plagą odpadów morskich.
Zanieczyszczenie morza doprowadza do powstania tytułowego rekina, który jest uzależniony od śmieci, a na dodatek jego głowy walczą między sobą, a na miejsce odciętego łba wyrastają… trzy kolejne, to nie jest żart.
Scenarzystów nieco poniosło, ale całościowo prezentuje się to całkiem zjadliwie, chociaż cholernie naiwnie, za to sam rekin… palce lizać! Jak na ten typ produkcji wygląda czadowo i choć jego finishery mogłyby być nieco ciekawsze, to nie ma w tym przypadku na co narzekać.
Dla zainteresowanych: