TROMEO AND JULIET – TROMEO I JULIA
Z pewnością minie trochę czasu nim w końcu przekonam się by obejrzeć „Barbarzyńską nimfomankę w piekle dinozaurów”, a nim znajdę w sobie dość odwagi i nakupię browarów, postanowiłem targnąć się na swoje życie filmem (jak mi się wydawało) nieco lżejszego kalibru.
Niemalże dwugodzinne dzieło Lloyda Kaufmana jest wariacją klasycznej opowieści o miłości, zemście i takich tam pierdołach.
Jest to o tyle ciekawsze od oryginału, że arcygłupie teksty czy chore akcje (zmutowany olbrzymi penis, poród popcornem i szczurami) pozytywnie wpływają na odbiór filmu.
Zaciekawi was również, że choć jest tutaj nieco mało ciekawej jakości cycków, to niedobór ten autorzy postarali się zrekompensować poprzez nadanie swym bohaterom iście Szekspirowskich cech.
Jaja sobie robię, bo chyba nie wmówicie mi, że facet uzbrojony w pałkę z podobizną Hitlera czy patafian nawalający z dyńki martwą świnię mają coś wspólnego dziełem życia angielskiego pisarza?
W każdym razie, pomimo licznych tandetnych scen śmierci/rozczłonkowywania, zabaw z wykorzystaniem magii czy kilku zabawnych momentów nie znalazłem w tym niczego ciekawego.
Film jest stanowczo za długi, zbyt monotonny i z trudem przykuwa do monitora, a choć „Noc kurczęcich trucheł” była całkiem fajna, to tutaj jakoś brakło polotu.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=r5M5v4d3b8s
Werdykt:
3 komentarze
Nie umywa się oczywiście do części pierwszej na której zresztą, muszę się pochwalić 🙂 byłem w kinie. No i pamiętam złość matki na ojca, który mnie zabrał do kina 🙂 Ah te kilka nieprzespanych nocy ze strachu przed gremilnami 🙂 Druga część choć słabsza, nie wypadła najgorzej, jak co niektóre sequele z lat 80-tych. Przed upadkiem ratuje je sprawny reżyser Joe Dante ("Skowyt", "Interkosmos", "Na przedmieściach").
Niedługo odświeżę sobie też "jedynkę", bo nie widziałem jej od dziecka, ale to właśnie druga część tak bardzo wryła mi się pamięć, pomimo że wszyscy zachwalają pierwowzór 😉
No właśnie 🙂 To wszystko zależy kto co miał na VHS. Niektórzy 100 razy oglądali "Amerykańskiego Żołnierza" z Michaelem Dudikoffem, a inni 100 razy "Commando" z Arnoldem. Zależy co było w domu 🙂