THE UNNAMABLE – NIENAZWANE
Ufacie swoim rodzicom? Tym samym, którzy chronili was od złych wpływów otoczenia i na każdym kroku pomagali rozróżnić dobro od niegodziwości?
W takim razie powinniście tak samo lub jeszcze bardziej zaufać mnie. Temu, który nieustannie chroni was przed kloacznymi bździnami kinematografii, narażając przy tym własne zdrowie psychiczne.
Myślicie, że nocne moczenie i narastające napady lękowe to skutek jedynie ogromnej ilości wypitego alkoholu? Zastanówcie się nad tym nim przytulicie maskotki przed zapadnięciem w sen.
A teraz do rzeczy. Czy uwierzylibyście gdybym wam powiedział, że film na podstawie dzieła Lovecrafta przypomina zwykły gówniany horror o nastolatkach, którzy spędzają noc w nawiedzonym domu i są systematycznie wykańczani przez rezydującą tam bestię?
Ciężko to przyznać, ale tak właśnie jest. Nie wiem czy Lovecraft faktycznie spłodził takiego paździerza czy to scenarzyści przekształcili tak jego opowiadanie, by w niczym nie przypominało oryginału, ale całokształt jest wyjątkowo nierówny.
Z jednej strony mamy oklepaną jak ryj Najmana fabułę, nieprzekonującą grę aktorów i kilka błędów logicznych, ale jest tu także coś, co ratuje ten film przed kompletnym zapomnieniem.
Są to właściwie dwie ciekawostki. Pierwszą jest to, że stwór wygląda całkiem nieźle, drugą natomiast, że napięcie i klimat nieco wynagradzają marny scenariusz i kalekie popisy aktorów.
Aż dziw, że po takim średniaku powstała część druga, ale bądźcie pewni, że wasz Bosky wujaszek niedługo zapoda ją sobie w oczodół i podzieli się wrażeniami.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: