GERM – ZARAZEK
Po raz kolejny na naszą ukochana planetę spadają odłamki sondy kosmicznej, która poległa w nierównym pojedynku z meteorytem.
Pozaziemski zarazek, który osiedlił się na jej szczątkach zaczął wpływać na ludzi powodując większe zamieszanie, niż brodata kobieta na konkursie Eurowizji, co po ostatnich ekscesach na planecie Ziemia wcale nie było łatwym zadaniem.
Jednak zamiast sprawiać, by śpiew i dzikie pląsy królowały w okolicy, bezczelny mikrob przemienił ludzi w morderców o skłonnościach kanibalistycznych, pozostawiając po sobie jednak małą zawleczkę bezpieczeństwa, o której już wam nawijam.
Zarażone jednostki nie mają za dużo czasu na nabicie przysłowiowych „fragów”, ponieważ to, co zmieniło ich w bestie również szybko ich zabija, kończąc ich żywot efektownym rozerwaniem łba.
A teraz przejdźmy do głównych bohaterów i ich perypetii maści różnej:
Młody policjant wraz ze swą ukochaną, która jednak początkowo ciepłym moczem leje na jego miłość stara się opanować sytuację i wystrzelać tylu miłośników ludzkiego mięsa ile tylko będzie w stanie.
To, że parka spotka się ze sobą dopiero pod koniec filmu nie jest żadną przeszkodą, ponieważ nie wchodząc sobie w drogę nie stopują fabuły głupimi gadkami, pozwalając opowieści szybko się rozkręcać.
Pomimo, że filmidło nakręcone jest profesjonalnie, prawie nie ujrzymy tutaj zajebiście krwawych efektów, które podjarają każdego zdrowego samca, choć z ręką na sercu muszę przyznać, że sensacyjna jatka jest tu wyjątkowo intensywna.
W tym właściwie tkwi zarówno urok, jak i wada tej produkcji. Nie ma tu zbyt wielu ciekawych wątków, a wyłącznie bieganiny, strzelaniny i walka o życie.
Inaczej mówiąc, możecie ten film zachapać, a następnie bez większych westchnień o nim zapomnieć. Kapiszi?
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=jXwz1qidaaU
Werdykt: