„Oni szprechają!” wrzasnąłem gdy tylko dobiegła końca scena, w której starsza kobita oddaje mocz na łące.
Sami wiecie jak bardzo nienawidzę tego języka i jak ciężko jest mi się zmusić (nawet łatając browce) do obejrzenia jakichkolwiek (no, prawie) produkcji tej nacji.
Przecież Niemcy nawet na motylka mówią Schmetterling, a każde proste zdanie traktujące o promocji na środki higieny intymnej brzmi jak wypowiedzenie wojny.
Ponarzekałem sobie, a teraz do rzeczy!
Robert wykonuje bardzo specyficzny zawód, jakim jest usuwanie zwłok z miejsc wypadków i mieszka ze swoją dziewczyną, z którą dzieli pewne niecodzienne hobby.
Parka uwielbia kolekcjonować kawałki ciał, które Robertowi udało się zapieprzyć z pracy i kąpać się we krwi ludzkiej i zwierzęcej.
Sytuacja robi się jeszcze ciekawsza, gdy pod ich dach trafia mocno rozłożony trup zakoszony przez chłopaka!
Nie zastanawiając się długo Betty dorabia zgniłkowi sztucznego penisa i ujeżdża go posuwana w drugą dziurkę przez swojego chłopaka, który również nie omieszka wylizać trupowi gałki ocznej i zmacać go po wystających żebrach.
W końcu jednak Roberta wywalają z pracy, jego kobita rzuca go, ponieważ nie będzie mógł już załatwiać zwłok, a on sam popada w alkoholowy letarg, przerywany niepohamowanymi aktami agresji.
Choć jest on popieprzonym psychicznie i kompletnie zagubionym facetem, potrafi docenić piękno przyrody czy zachłysnąć się widokiem gąsienicy pełznącej mu po ręce.
Wszystko kończy się dosyć ciekawie, a całokształt robi wrażenie, choć nie jest to lekkie kino.
TYLKO DLA WIDZÓW O MOCNYCH ŻOŁĄDKACH!