INSIDIOUS
–
NAZNACZONY
Dzisiejszej nocy śniło mi się, że oglądałem drugą część „Conjuring”, którą prawdę mówiąc zacząłem oglądać jakiś czas temu, ale usnęło mi się na tym cholernie szybko. Tak szybko, że nie zdążyłem nawet ściągnąć skarpetek z wydzierganymi rekinkami trygrysimi. Są słodziaśne, zapewniam was.
I choć na dniach z pewnością zapodam sobie wspomniany film, to dzisiaj chciałbym zarzucić wam recenzję, z którą zwlekałem od dawna. Powód był taki, że po prostu mi się nie chciało, ponieważ produkcja ta wywołała u mnie jedynie odruch, który doskonale zna każdy narkoleptyk.
Naprawdę dzieciaczki, nie kumam zachwytów niektórych ludzi, którzy spuszczaliby się na pudełko z tym filmem gdyby w ogóle go kupili i wychwalają ten twór pod niebiosa.
Historia jest przecież bardziej schematyczna, niż moje recenzje i nie była mnie w stanie absolutnie niczym zaskoczyć.
Jeśli nie wiecie czym to pachnie, to już gadam. Młody, ciemnowłosy chłopiec robi salto w powietrzu i z impetem uderza o podłoge, wywołując tym konsternację u obserwujących jego zmagania z grawitacją korników.
Po tym zdarzeniu, choć Tadeusz Drozda (ktoś go jeszcze pamięta?) zaprosił go do swojego programu „Śmiechu warte”, kondycja psychiczna chłopca zaczęłą się pogarszać. Nawiedził go zły duch, który prócz podpieprzania mu gumiżelek… dobra, kończę tę farsę.
Tak naprawdę grzmotnął o glebę, zaczął widzieć duchy, a na pomoc przybyła dwójka pogromców mrocznych istot. Tyle musicie wiedzieć! Naprawdę!
Nie zrozumcie mnie źle, film ma swoje momenty, ale za diabły nie potrafił mnie do siebie przekonać i odpychał mnie co rusz, przez co wychlałem podczas seansu więcej niż się spodziewałem.
Jeśli chcecie znać moje wrażenia z następnych części, dajcie znać, z pewnością sobie je wtedy obejrzę i opiszę je nieco bardziej szczegółowo, ale nie spodziewam się niczego lepszego. A może się mylę? Wy mi powiedzcie.
Dla zainteresowanych:
Werdykt:
Jeden komentarz
Zgadzam się po raz kolejny 😉 Ja dałem piąteczkę obejrzeć można swoje momenty ma, niestety nie potrafi ich wykorzystać.