SEA GHOST – MORSKI DUCH
Gdzieś pośród bezkresnego oceanu, niedaleko Makczu-pikczu zbudowana została platforma wiertnicza, której pracownicy ni z gruchy ni z pietruchy zaczęli wiercić głębiej niż pozwala na to ich instynkt samozachowawczy.
Skończyło się to dla nich o tyle kiepsko, że większość z nich została pożarta przez ogromna ośmiornicę z umiejętnościami telepatycznymi.
Ratownicy, którzy popłynęli im na pomoc również nie mieli łatwego życia ponieważ specyficzne cechy kosmicznej (dokładnie tak) maszkary pozwalają jej tworzyć wizualizacje dzikiego zachodu, erotycznych filmów o zabarwieniu przyrodniczym lub produkcji jakości Full HD, ocierających się o tematykę spiningu.
Jeśli gówno z tego rozumiecie (co jest prawie pewne) to nie musicie się jednak martwić, bo choć wasz wierny recenzent wysiedział przed kompem przez cały czas trwania filmu, nie wydało mu się to bardziej logiczne niż dla was.
Produkcja ta jest koncepcyjne bardzo podobna do „Proteusza”, ale ulega mu pod każdym możliwym względem. Gorsze efekty, gorszy pomysł, gorsze wykonanie. Trzeba nawijać więcej? Nie sądzę.
Jedynie co jako tako daje radę to poprawna gra aktorów oraz finał, który powinien zaskoczyć 33% widzów, o ile nie zostali wcześniej ogłuszeni przez 0,5l na łeb plus jakiś soczek na przepitkę.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=RMt4Z2YWUFU
Werdykt: