Masę czasu temu, muzycy zespołu Cradle of Filth postanowili stworzyć horror pełen przemocy, krwi oraz innych ciekawych elementów, umilających widzom seans.
Historia opowiedziana w Kołysce strachu składa się z czterech odrębnych opowieści, pomiędzy którymi dowiadujemy się dlaczego detektyw Neilson prowadzi śledztwo przeciwko Kemperowi, mordercy dzieci, który pomimo, że gnije w więzieniu, krwawo rewanżuje się tym, przez których nie może już wykonywać swego procederu.
W pierwszej historii poznajemy Mel, ładniutką, cycatą kobitkę, będącą jedną z „czarnych mew” ( gotyk, mrok i takie tam), która to po spędzeniu nocy z nowo poznanym facetem, zaczyna widzieć dziwne rzeczy.
Druga opowieść przedstawia losy dwóch włamywaczek, które podczas rabunku wspomnianego M4 spotykają pewnego jegomościa.
W trzeciej, facet imieniem Nick, który musi sobie radzić bez jednej z nóg, wpada na pomysł, jak pozbyć się problemu.
Ostatnia i zarazem najciekawsza z nich, przedstawia Richarda, który zafascynowany stronami internetowymi, zawierającymi ogromny ładunek przemocy, postanawia bardziej wgłębić się w temat.
W tle, pomiędzy krwawym bulgotem agonii oraz wrzaskami umierających, dane wam będzie posłuchać utworów zespołu Cradle of filth, które zostały wprowadzone przede wszystkim po to, by nie usnąć podczas niektórych dłużyzn.
Sam film ogląda się w miarę przyjemnie i chociaż efekty specjalne trącą tandetą (a to nowość na tym blogu), już po 3 browarach można spokojnie go sobie obczaić.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=zsmZAoBGVSA
Werdykt: