Pewnie wśród waszych znajomych znajdzie się osoba, która pomimo, że stara się żyć dobrze i posiada serce dorodnego, puchatego gołębia (a często również taką powierzchowność), to nie uchodzi za personę, z którą z chęcią wyskakujecie załapać procentów w barach czy wywijać odwłokami na imprezach, mam rację?
Gadam o tym, ponieważ główna bohaterka recenzowanego tu dzieła to w głębi duszy dobra kobita, która jednak cholernie wpienia widza swoim nieustannym gderaniem i negatywnym nastawieniem. Wierzcie mi, nóż mi się w kieszeni otwierał, kiedy babeczka pojawia się na ekranie, ale o niej jeszcze wspomnę później.
Do chałupy faceta, zajmującego się nielegalnym handlem rzadkimi okazami zwierząt wparowuje dwójka policjantów, którzy nie mają zamiaru się z nim patyczkować. Mają pałki, pistolety, a ich oczy płoną czystym blaskiem sprawiedliwości, zwykle zarezerwowanym dla świętych oraz gajowych z Hogwartu.
Gnojek węsząc drakę, ucieka samochodem zostawiając w domu swoją małą córeczkę, lecz gliniarze szybko sprowadzają go do pionu, a podstarzały przemytnik wpada swoją furgonetką do jeziora.
Pięć lat później, gdy zostaje wreszcie wypuszczony z pierdla sytuacja wygląda nieciekawie. Wkurzająca policjantka posiada prawa rodzicielskie do dzieciaka, którego adoptowała, a nad lokalnym jeziorkiem zaczynają ginąć ludzie i to w niezbyt sympatyczny sposób… o ile śmierć może być w ogóle sympatyczna.
Wkrótce wychodzi na jaw, że w furgonetce, którą zatopił złodziejaszek znajdowała się samica żarłacza tępogłowego, która jakiś czas później wydała na świat potomstwo, a na domiar złego, do miasta zjeżdża cała masa cudaków, pragnąca zażyć nieco emocji lub zakosztować sławy, co oczywiście nie kończy się dla nich dobrze.
Reszty nie będę wam streszczał, bo jest równie mdło i bezpłciowo jak do tej pory. Wystarczy wam wiedzieć, że raczej nie będziecie się dobrze bawić podczas seansu. Filmidło jest nudne, zwroty akcji nie powalają, a same rekiny wyglądają jeszcze gorzej niż w trylogii „Sharknado”, co jest dla mnie przysłowiowym gwoździem do trumny.
Jeśli wciąż zastanawiacie się nad seansem, to natychmiast przestańcie. Nie macie w domu nic do roboty? Nauka? Czyszczenie kuwety? No, tak właśnie myślałem.