Close Menu
DobryHorror.plDobryHorror.pl
    Facebook Instagram YouTube
    Facebook Instagram YouTube
    DobryHorror.plDobryHorror.pl
    SUBSKRYBUJ Login
    • Recenzje
      • Filmy
      • Gry
      • Literatura
      • Różności
      • Inne
    • NTNW
    • Podcasty
    • YouTube
    • PATRONATY i WSPÓŁPRACE
    • DH TEAM
    • Index
    • Kontakt
    DobryHorror.plDobryHorror.pl
    Strona główna » Czerwone pantofelki / Bunhongsin
    Filmy

    Czerwone pantofelki / Bunhongsin

    homerBy homer2016-10-03Brak komentarzy11 Mins Read

    Wczoraj zabrałem się za oglądanie filmu „Czerwone pantofelki„, do którego przymierzałem się odkąd zobaczyłem Jasia i Małgosię.  Oba te filmy inspirowane były opowiadaniami Hansa Christiana Andersena („Jaś i Małgosia” oraz „Czerwone buciki.”), a na warsztat wzięli je oczywiście Koreańczycy.

    O ile obraz Jasia i Małgosi kupił mnie całkowicie, o tyle „Czerwone pantofelki” pozostawiły lekki niedosyt.

     

    OPOWIADANIE ANDERSENA

    „CZERWONE BUCIKI”

    [su_expand text_color=”#999″ link_color=”#881200″]Była sobie mała dziewczynka, bardzo uboga i ładna. Nazywała się Karusia.

    W lecie chodziła boso, a na zimę miała duże drewniane saboty.

    Ale w tych było jej zimno, o zimno!
    Aż małe nożyny stawały się całkiem czerwone.
    Poczciwa szewcowa ulitowała się nad nią i ze starej czerwonej chustki uszyła jej pantofelki.
    Były brzydkie i niezgrabne, ale z dobrego serca pochodziły i dziewczynka ucieszyła
    się niezmiernie.
    Właśnie iść miała na pogrzeb matki, kiedy szewcowa przyniosła jej ten podarunek.

    Włożyła je natychmiast na bose nożyny i szła tak ucieszona, iż zapomniała zupełnie,

    że w ubogiej trumnie spoczywa jej matka.
    Jakaś niemłoda pani jechała powozem i zdjęła ją litość nad biedną dziewczynką

    Rzekła więc do proboszcza:
    — Zabiorę tę małą, chcę się nią opiekować.
    Zrobiła to przez dobroć, lecz Karusia pewna była, że tak ją zachwyciły czerwone trzewiczki.
    I później tak myślała, chociaż dobra pani powiedziała, że są szkaradne i kazała je
    spalić.
    Odtąd Karusia była zawsze czysto i porządnie ubrana, uczyła się czytać, szyć i wszystkiego,
    co jest dziewczynce potrzebne, a ludzie mówili o niej, że jest ładna.
    Lecz Karusia wierzyła temu, co jej mówiło zwierciadło, a ono jej szeptało co chwila
    zdradziecko: — Jesteś piękna, prześliczna, najpiękniejsza w świecie!
    Raz przyjechała do miasta królowa z małą córeczką i stanęły w zamku. Ciekawi ludzie
    zbiegali się zewsząd, żeby zobaczyć królową i królewnę, ale najwięcej po to, żeby się przekonać,
    jak obie są ubrane. I Karusi o to najwięcej chodziło, toteż nie wiedziała, co robić
    z radości, gdy ujrzała na ganku młodziuchną królewnę, bez korony i berła, lecz w białej
    sukience i czerwonych bucikach.
    Cóż na świecie równać się może z czerwonymi bucikami!
    Karusia marzyła o nich bez ustanku.
    Wyrosła wreszcie, stała się panienką. Zbliżał się dla niej dzień niezmiernie uroczysty,
    kiedy miała przystąpić do pierwszej komunii. Ksiądz tłumaczył jej długo święte obowiązki
    względem Boga i bliźnich, które od tej chwili spełniać powinna chętnie i świadomie;
    dobra pani ucałowała ją jak matka. Dostała nową suknię, i poszły obydwie do sklepu
    szewca po buciki.
    Karusi aż się w głowie zakręciło, gdy ujrzała w szklanych szafach dookoła tyle bucików
    zgrabnych, świecących, prześlicznych. Dobra pani nie mogła doznawać tej przyjemności,
    gdyż była już wiekowa i słabo widziała. A pośrodku stała para najpiękniejszych pantofelków
    z czerwonej skórki, takich jak miała królewna. Szewc zrobił je także dla jakiejś
    księżniczki, ale były za małe.
    — Czy to lakierki? — zapytała dobra pani. — Tak się świecą!
    — Nie lakierki — odpowiedziała Karusia. — Na moją nogę doskonałe!
    I dobra pani kupiła śliczne pantofelki, nic nie wiedząc, że są czerwone, gdyż nie byłaby
    nigdy pozwoliła w takim dniu uroczystym ubrać się Karusi w czerwone pantofelki do
    kościoła.
    Kiedy szła, wszyscy ludzie patrzyli na jej małe nóżki i cieszyło ją to niewypowiedzianie.
    W kościele o niczym innym też myśleć nie mogła, zdawało jej się nawet, że wykute twarze
    na nagrobkach w przedsionku patrzą na jej nogi, że o nich tylko śpiewają na chórze, że
    dlatego jest dzisiaj cała uroczystość i święto. Święto czerwonych bucików!
    Po południu dobra pani dowiedziała się od ludzi, że Karusia była w czerwonych bucikach
    w kościele i gniewała się o to bardzo. Tłumaczyła dziewczynce, jak jest lekkomyślna
    i zapowiedziała, żeby odtąd nigdy nie ważyła się w nie ubrać do kościoła.
    Następnej niedzieli poszły znów na nabożeństwo. Karusia przedtem oglądała długo
    czarne buciki, następnie czerwone i znowu czarne, w końcu — włożyła czerwone buciki.
    Dzień był prześliczny, ale trochę kurzu, toteż zanim doszły do bramy cmentarza, trzewiki
    były dobrze zapylone. W bramie stał jakiś staruszek o kuli z długą rudą brodą i spytał
    z ukłonem, czy może dobrej pani oczyścić buciki? Karusia podstawiła zaraz swoją nóżkę,
    ale starzec spojrzał na nią jakoś dziwnie i mocno potrząsnął głową:
    — Piękne pantofelki do tańca! — powiedział. — No, siedźcie mocno!
    I uderzył je ręką po podeszwie.
    Dobra pani za tę posługę wsunęła ubogiemu w rękę parę groszy i, nie wiedząc o niczym,
    weszła do kościoła z wychowanką.
    Znowu ludzie patrzyli na maleńkie nóżki i czerwone buciki, patrzyły na nie wszystkie
    twarze świętych i sam ksiądz przed ołtarzem. Karusia sama patrzyła co chwila na końce
    swoich nóżek i nie mogła się modlić, ani myśleć o niczym innym; nie słyszała nawet, co
    się dokoła niej dzieje.
    Bo w sercu miała tylko czerwone buciki.
    Skończyło się nareszcie nabożeństwo. Wszyscy wyszli z kościoła. Powóz dobrej pani
    oczekiwał na nią i wsiadła zaraz, gdyż czuła się trochę zmęczona. Karusia chciała wsiąść
    także, lecz żołnierz o szczudle z rudą brodą spojrzał na jej pantofelki i zawołał:
    — Patrzcie, jakie ładne buciki do tańca!
    I Karusia już nie mogła się powstrzymać i musiała zaraz tańczyć przed kościołem,
    choć jej wstyd było ludzi. Nogi podnosiły się same i tańczyły bez końca, aż woźnica zszedł
    z kozła, złapał tańczącą Karusię i zaniósł do powozu. Dobra pani czym prędzej zdjęła jej
    buciki, i dopiero wtedy nogi uspokoiły się zupełnie.
    Odtąd zamknięto w szafie czerwono buciki, lecz Karusia często do nich zaglądała i nie
    mogła nigdy dość się napatrzyć.
    Tymczasem dobra pani zachorowała ciężko i mówili doktorzy, że już wyzdrowieć nie
    może. Potrzebowała jednak troskliwej opieki, a nie miała nikogo z krewnych. Ale miała
    Karusię, którą wychowała przecież od dziecka jak matka rodzona, więc mogła się spodziewać,
    że ta wychowanka odwdzięczy się jej teraz.
    W tym samym czasie przypadał bal w mieście, na który już od dawna była Karasia
    zaproszona. Czyż miała się wyrzec zabawy? A czerwone buciki?
    Poszła do zamkniętej szafki, wyjęła pantofelki, oglądała je długo, przymierzyła wreszcie
    i już zdjąć nie miała siły. Ubrała się prędziutko i wybiegła z domu, nie myśląc o obowiązku
    i o chorej, poczciwej swojej opiekunce.
    Tańczyć tylko, tańczyć, tańczyć w czerwonych bucikach!
    Lecz źle jej się powiodło: już nie miała swojej woli, nogi jej nie słuchały. Gdy chciała
    na prawo, buciki zawracały ją na lewo, do drzwi, ze schodów, prosto na ulicę; tańcząc,
    biegła przez miasto, aż do ciemnego lasu i tu tańczyła jeszcze bez końca, bez końca!
    W lesie ciemno, ponuro, a wrócić nie może. Coś zajaśniało pomiędzy drzewami…
    Czy to księżyc? Nie, to ubogi staruszek na szczudle, z rudą brodą, stoi oparty o drzewo,
    patrzy na nią i kiwa głową.
    — Co za prześliczne buciki do tańca!
    Teraz Karusia przelękła się nie na żarty, chciała zdjąć pantofelki, ale — ani sposób:
    przyrośnięte do nogi. Zerwała pończochy, a buciki zostały i nie mogła przestać tańczyć
    ani na minutę.
    Przebiegła las tańcząc, potem pola, łąki: tańczyła w dzień i w nocy, podczas burzy
    i upału, ale w nocy najgorzej było.
    Zmęczyła się już strasznie, nogi ją bolały, a tutaj ani chwili wypoczynku. Schroniła
    się na cmentarz, lecz i tu tańczyć musi pomiędzy grobami; chce usiąść na którym — na
    próżno, nadaremnie! Ach, choćby w kościele chwilę wypoczynku!
    Ale we drzwiach świątyni ujrzała białego anioła, ze skrzydłami u ramion i mieczem
    w prawicy, jak anioł we drzwiach raju.
    — Idź sobie tańczyć — rzekł jej głosem smutnym — skoro nic nie ma dla ciebie na
    świecie oprócz zabawy i stroju! Idź tańczyć — dodał groźnie — skoro nie pamiętasz…
    Dalej nie słyszała, gdyż czerwone buciki uniosły ją tymczasem sprzed kościoła na
    drogę, het, przez pola, dalej, dalej, dalej, jak wiatr kręcący się w kółko bez końca.
    Wtem usłyszała smutny śpiew i dzwony. Ze znanego jej domu wynoszono trumnę,
    obsypaną kwiatami. Dobra pani już nie żyła!
    Wtedy Karusia pojęła, dlaczego anioł Boży nie wpuścił jej do kościoła. Była przeklęta,
    przeklęta, przeklęta! Sam Pan Bóg ją odtrącił od swojego progu.
    Ale tańczyć musiała. Tańczyć w dzień i w nocy, po ostrych cierniach i twardych
    kamieniach, które jej nogi krwawiły boleśnie.
    Ach, wypoczynku!
    Wtem ujrzała domek, stojący na uboczu w ciemnym lesie. Zapewne kat tu mieszkał.
    Zapukała w okno.
    — Wyjdź, wyjdź do mnie! — wołała. — Ja wejść nie mogę do ciebie, muszę tu
    tańczyć, tańczyć bez wytchnienia.
    — Nie wiesz chyba, kto jestem — odpowiedział jej głos z chaty — że pukasz do mnie.
    Ja ścinam ludziom głowy, jeśli zasługują na to; czy słyszysz, jak mój topór zadzwonił na
    ścianie?
    — Nie ścinaj mi głowy — rzekła ze smutkiem Karusia — bo chcę pierwej odpokutować
    za grzechy, ale utnij mi nogi, żebym nie tańczyła więcej, utnij razem z czerwonymi
    bucikami.
    I kat uciął jej nogi razem z czerwonymi bucikami, które nie zatrzymały się ani na
    chwilę, ale tańczyły dalej, unosząc przez pola małe nóżki Karusi.
    A kat wystrugał jej nogi drewniane, nie bardzo zgrabne, ciężkie, które szły powoli
    i chętnie się zatrzymywały. Nauczył ją także psalmu pokutnego, jaki śpiewają grzesznicy
    od króla Dawida, i poszła Karusia przez step, przez las, przez pole.
    — No, teraz wycierpiałam już dosyć za grzechy — pomyślała. — Pójdę wreszcie do
    kościoła, żeby widzieli ludzie, że jestem pobożna, i że Bóg mnie nie odepchnął.
    I skierowała się w stronę kościoła, ale przy bramie czerwone buciki ukazały się przed
    nią razem z jej nogami, tańcząc bez wypoczynku. Zawstydziła się, i przelękła, i poszła
    znów w inną stronę.
    Tak upłynął cały dzień. Karusia płakała i smuciła się bardzo. Ale w niedzielę pomyślała:
    — Teraz już na pewno nacierpiałam się dosyć. Tyle łez wylałam! Bóg mi przebaczył,
    niech to wszyscy widzą. — Lecz przed kościołem czerwone buciki tańczyły znowu. Kiedy
    je ujrzała, zakryła oczy i uciekła prędko, bo poznała ciężkie swe winy.
    Usiadła w ciemnym lesie i myślała nad sobą długo, długo. Bóg i ludzie wyświadczyli
    jej tyle dobrego, a ona czy spełniła chociaż jeden obowiązek? Co dobrego zrobiła w życiu?
    Co dobrego?
    Przed wieczorem zapukała do plebanii i prosiła pokornie, aby ja przyjęto do służby.
    Obiecała pracować pilnie i wytrwale, nie dla pieniędzy i nie dla nagrody, lecz, żeby dach
    poczciwy mieć nad głową i dobrych ludzi koło siebie.
    Zlitowano się nad nią i wysłuchano jej prośby. Służyła więc na plebanii, pracowała,
    modliła się i rozmyślała nad sobą i swoją winą.
    W niedzielę poszli wszyscy do kościoła, lecz ona iść nie chciała. Ze łzami w oczach
    patrzyła za nimi z daleka, a potem zamknęła się w swojej maleńkiej izdebce, gdzie prócz
    łóżka i krzesła nic stanąć nie mogło i modlić się zaczęła z głębi serca.
    Wtem w uroczystej ciszy usłyszała głos organów i śpiew pobożny. Ogromne wzruszenie
    ogarnęło ją nagle. Łzy popłynęły z oczu.
    — O Boże, o Boże! Ulituj się nade mną! — wyszeptała cicho. — Zlituj się, Boże
    dobry!
    Jakaś ogromna światłość zajaśniała przed nią. Podniosła oczy: ach, to anioł Boży o jasnych
    skrzydłach! Ale zamiast miecza w dłoni ma różdżkę zieloną, kwitnąca, pełną róż
    świeżych. Dotknął nią sufitu i ten się podniósł w sklepienie wysokie i okrył złotymi
    gwiazdami; dotknął ścian — i rozszerzyły się na wszystkie strony, i ujrzała przed sobą
    znany ołtarz, księdza, znane obrazy, ławki, kościół cały, pełen modlących się, pobożnych
    ludzi. Czy kościół przyszedł do niej, do małej izdebki? Czy ją na skrzydłach przeniósł anioł
    Boży?
    Nic nie wiedziała i nic nie widziała. Była szczęśliwa tylko, była pewna, że Bóg przebaczył
    jej winy i znowu ma Ojca w niebie i braci na ziemi.
    Dobry Bóg, miłosierny!
    Organy brzmiały uroczyście i poważnie, chór głosów ludzkich płynął pod sklepienie,
    słońce świeciło tak jasno i ciepło przez wysokie okna, a złote blaski padały na ławkę Karusi.
    I była tak szczęśliwa! Zbytek radości przepełniał jej serce i wielka miłość Boga, miłość
    ludzi i tyle uczuć, że ach, nie pomieści ich serce ludzkie!
    Serce Karusi pękło ze zbytku radości, a dusza popłynęła spokojnie po jasnych promieniach
    słońca wprost aż przed tron Boga. Tam będzie szczęśliwa — czerwone buciki
    nie staną już nigdy na jej drodze.[/su_expand]

    Dlaczego wstawiłem całe opowiadanie?

    Wydaje mi się ciekawsze niż film 🙁

    No ok, może i przesadzam, ale tytuły, które ostatnio oglądałem miały to coś, czego tutaj mi ewidentnie brakowało.

    czerwone-pantofelki

    „Obraz opowiada, o tajemniczych, nawiedzonych butach, które doprowadzają każdego właściciela do śmierci. Kobieta znajduje w metrze parę czerwonych butów, które przyciągają jej uwagę, dlatego postanawia zabrać je ze sobą do domu. Kiedy je wkłada czuje się zachwycona, jednocześnie budzą się w niej głęboko ukryte pragnienia. Czerwone buciki wywierają wpływ nie tylko na nią, ale również na ludzi znajdujących się w jej otoczeniu. Pewnego dnia odkryje, że pod ich wpływem znajduje się także jej ukochana córka.” – źródło: filmweb.pl

    Gra aktorska jest  na przyzwoitym poziomie, obraz, kamera – tu nie ma do czego się przyczepić. Jedyne co to fabuła, która w pewnych momentach trochę kuleje i zwalnia…

    czerwone-pantofelki

    Na słowa uznania zasługują sceny baletu i muzyka w tle. Tak, muzyka jest cudna i chyba bardziej zapamiętam ją niż sam film.

    Na raz ok, ale do „Opowieści o dwóch siostrach” czy „Shuttera” moim zdaniem brakuje mu sporo.

    Może gdybym te filmy oglądał w innej kolejności to „Czerwone pantofelki „oceniłbym lepiej, ale poprzeczka zawieszona została bardzo wysoko i każdy kolejny film oceniany będzie przez pryzmat „Janghwa, Hongryeon”…

    http://horroryonline.pl/film/czerwone-pantofelki-bunhongsin-2005/811

     

    P.s.

    Kolejny film i kolejna świetna rola dziecięca…

    Cytując klasyka – „Mają rozmach skur…”.

    Asian czerwone pantofelki korea
    Share. Facebook Twitter Pinterest LinkedIn Tumblr WhatsApp Email
    Previous ArticleMiłe złego początki- czyli notka nr 100
    Next Article Blair Witch Project
    Add A Comment
    Leave A Reply Cancel Reply

    Zobacz również
    Bez kategorii

    Zwierzyna

    By NaTrzeźwoNieWarto2015-06-040

    PROIE – ZWIERZYNA Mówiłem wam kiedyś jak bardzo nienawidzę francuskiego języka?  Normalnie kiszka stolcowa cofa…

    Bez kategorii

    Dajcie mi głowę kobiety z karabinem

    By NaTrzeźwoNieWarto2014-08-030

    TRAIGANME LA CABEZA DE LA MUJER METRALETTA – DAJCIE MI GŁOWĘ KOBIETY Z KARABINEM Młody…

    Filmy

    Uciekaj / Get out!

    By homer2017-05-270

    Bloga prowadzimy, jak każdy bloger, głównie dla nas samych, przy założeniu, że nikt tego nie…

    Filmy

    EMPTY MAN

    By homer2021-11-201

    Jest czasem tak, że mam dobrą passę, do trafiana na dobrego horror, gdy wybieram coś…

    Filmy

    Dziewczyny śmierci / The Final Girls

    By homer2016-07-190

    Kolejny film z coraz bardziej popularnego we współczesnym kinie grozy gatunku polegającego na zabawie konwencją…

    • Facebook
    • Instagram
    • YouTube

    dobryhorror

    0

    dobryhorror

    View

    Lis 1

    Open
    Instagram post 17932099703944315

    dobryhorror

    View

    Wrz 23

    Open
    No proszę,  o tym też nie słyszałem  #kochamantykwariaty

    No proszę, o tym też nie słyszałem #kochamantykwariaty ...

    dobryhorror

    View

    Wrz 19

    Open
    Właśnie przyszło. Nie ma mnie dla nikogo

    Właśnie przyszło. Nie ma mnie dla nikogo ...

    dobryhorror

    View

    Sie 23

    Open
    O kurde, okazuje się,  że są książki Mastertona,  których nie tylko nie czytałem, ale o których nie słyszałem.  Dobrze, że Graham będzie na @kapitularz , to go spytam jak ro możliwe. #kochamantykwariaty

    O kurde, okazuje się, że są książki Mastertona, których nie tylko nie czytałem, ale o których nie słyszałem. Dobrze, że Graham będzie na @kapitularz , to go spytam jak ro możliwe. #kochamantykwariaty ...

    dobryhorror

    View

    Sie 19

    Open
    Instagram post 18365142229099479

    dobryhorror

    View

    Lip 31

    Open
    Zestaw na urlop gotowy.  A ty co tam  @goromrysuje ?

    Zestaw na urlop gotowy. A ty co tam @goromrysuje ? ...

    dobryhorror

    View

    Lip 14

    Open
    Córka właśnie wróciła z kolonii i przywiozła mi prezent.  Prawda, że fajny? #dobryhorrorkids

    Córka właśnie wróciła z kolonii i przywiozła mi prezent. Prawda, że fajny? #dobryhorrorkids ...

    dobryhorror

    View

    Cze 16

    Open
    Dobra, ej, Neil Gaiman to najbardziej utalentowany skurczybyk ever. Pamiętacie  taki film jak Lepiej być,  nie może,  w którym jedna czytelniczka pyta postac graną przez Jacka Nicholsona: jak to robi, że tak dobrze rozumie kobiety? To ja po przeczytaniu "Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach", chcialbym zapytać Gaimana,  jak to robił, że chodzil na te same imprezy,  co my

    Dobra, ej, Neil Gaiman to najbardziej utalentowany skurczybyk ever. Pamiętacie taki film jak Lepiej być, nie może, w którym jedna czytelniczka pyta postac graną przez Jacka Nicholsona: jak to robi, że tak dobrze rozumie kobiety? To ja po przeczytaniu "Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach", chcialbym zapytać Gaimana, jak to robił, że chodzil na te same imprezy, co my ...

    dobryhorror

    View

    Maj 25

    Open
    #dracula

    #dracula ...

    dobryhorror

    View

    Maj 22

    Open
    Gdy ci smutno, gdy ci źle, wejdź do antykwariatu i kup jakiś horror, np. Mastertona bo Masterton zawsze na propsie.
Dobra, nigdy nie byłem dobry w rymy, ale za to na pewno #kochamantykwariaty

    Gdy ci smutno, gdy ci źle, wejdź do antykwariatu i kup jakiś horror, np. Mastertona bo Masterton zawsze na propsie.
    Dobra, nigdy nie byłem dobry w rymy, ale za to na pewno #kochamantykwariaty
    ...

    Load More Follow on Instagram
    This error message is only visible to WordPress admins
    Błąd: token dostępu jest nieprawidłowy lub wygasł. Kanał nie zostanie zaktualizowany.
    Facebook Instagram YouTube
    © 2025 Dobry Horror

    Type above and press Enter to search. Press Esc to cancel.

    Sign In or Register

    Welcome Back!

    Login to your account below.

    Lost password?