Jeśli jesteście ciekawi jak trafił do starego, niemieckiego bunkra, już tłumaczę. Wraz ze swoim czarnoskórym i mocno jadącym na fast foodach kumplem weszli w posiadanie żydowskiego dziennika, w którym jasno nakreślone było, że w owej tajemnej lokalizacji jest ukryty skarb nazistów.
Złote sztabki, posrebrzane wizerunki Adolfa, misternie wykonanie misie z najlepszej wełny oraz limitowana edycja prześcieradeł ze swastykami czekają tylko na mężnych śmiałków, którzy będą mieli na tyle jaj, by po nie sięgnąć.
Problem w tym, że sekretny bunkier znajduje się na terenie amerykańskiej bazy wojskowej, ale zdolnemu cwaniaczkowi udaje się tam dostać, choć oczywiście, z wyjściem jest już gorzej. Pech chciał, że polują na niego zarówno niemieckie trupy, jak i amerykanie, dla których jest szpiegiem, wywrotowcem i zwyczajną kanalią w sztruksowych spodniach.
Cały film jest kręcony z perspektywy pierwszej osoby, co o dziwo wypada całkiem sympatycznie. Widać, że jest to produkcja dosyć amatorska, ale zupełnie nie przeszkadza to w oglądaniu i sam zachodzę w głowę, dlaczego tak przyjemnie mi się przy tym siedziało.
Jest prosto, nieskomplikowanie, ale zrobione jest to wszystko z polotem i ogólne wrażenia mam całkiem pozytywne. A tak nawiasem mówiąc, nie ma ktoś z was jakichś starych, żydowskich notatników? Jakby co, piszcie.