Przyszło mi wreszcie zrecenzować komiks legendę, czyli Weapon X. Tak, wiem, moja fascynacja komiksem jest tak duża, że pewnie myślicie, że o co drugim mam ochotę napisać, że kult i legenda. Oczywiście trochę w tym racji jest i zazwyczaj można brać na to poprawkę, ale Broń X zasługuje na to miano bezapelacyjnie (i do samego końca) niezależnie od mojego skrzywienia popkulturowego. I ogóle niezależnie od wszystkiego.
Przy okazji taka uwaga- niedawno wypuszczony trailer animowanej wersji Zabójczego żartu (jedna z najbardziej znanych historii ze świata Batmana) reklamował go jako „based on most shocking graphic novel of all time”. Oczywiście nie jest to bajka dla dzieci, spacer po parku czy też śniadanie na trawie i poziom szaleństwa i brutalności w Killing Joke jest ogromny, ale w mojej ocenie jeszcze bardziej krwawą, brutalną i przesiąkniętą szaleństwem i odhumanizowaniem historią jest właśnie Broń X.
To też czyni ją pozycją godną opisania na Dobry Horror.
Pozornie oczywiście opowiada ona origins jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci komiksowej popkultury czyli Wolverine’a. Tak też jest często przedstawiania i funkcjonuje w świadomości masowego odbiorcy i rzeczywiście taki jest punkt wyjścia. Ale oczywiście w żadnym razie nie należy jej tak odbierać. Jedna (jedyna) negatywna recenzja tego komiksu na jaką trafiłem żali się nawet w stylu ” hurr ile razy można opowiadać historię „stworzenia” Rosomaka, durr, i jeszcze nic nie odstajemy nowego, wszyscy wiedzą, że wszczepili mu adamantium w trakcie eksperymentu duh”. Takie refleksje świadczą o niezrozumieniu tego komiksu, bo oczywiście NIE JEST on historią (albo w większej części nie jest) o originsach Wolverine’a. W zasadzie z tego zakresu dostajemy wszystko, co do tej pory już o tym wiedzieliśmy, a adamantowe szpony nasz bohater dostaje już na początkowych kartach komiksu. A potem……
….a potem jak mówi jeden z kierowników projektu, o którym komiks opowiada „jest już na wszystko za późno”. Jest to bowiem historia o potworze żyjącym w człowieku i o próbie ratowania resztek człowieczeństwa przez kogoś w kim widziano potwora i z kogo chciano zrobić potwora. Komiks jest szalenie brutalny krwawy, skierowany ewidentnie do dojrzałego odbiorcy. Jest w nim wiele, naprawdę wiele poruszających i dających do myślenia scen jako choćby ta, w której na wpół martwy Logan, po serii tortur fizycznych i psychicznych wykrzykuje „jestem Logan! Jestem człowiekiem!”.
Oczywiście rozumiem, że komuś taka bezpośredniość przesłania może wydawać się przesadzona, ale pamiętajmy, że komiks rządzi się swoimi prawami określonej kondensacji treści, a dodatkowo w Weapon X wszystko jednak rozwija się stopniowo, poprzez konsekwentne budowanie ciężaru i horroru rozgrywających się zdarzeń, do momentu, w którym świadomość tego, co wydarzyło się w trakcie eksperymentu Broń X staje się nie do udźwignięcia, nie do zniesienia i nie do zrozumienia. Wówczas ta scena (jak i z resztą wszystkie inne w komiksie) okazuje się bardzo na miejscu. Historia jest opowiedziana tak dobrze, a opowiada o rzeczach tak niedobrych, że czytelnik może się czuć fizycznie przytłoczony. Tak, ten komiks porusza rzeczy bardzo poważne i robi to sposób boleśnie sugestywny. A na koniec daje nam otwarte na interpretacje, coś-jakby-odrobinę-romantyczne (w sensie promyka nadziei w tym całym chorym świecie).
Napisałem na wstępie, że nie jest to historia o genezie Wolverinea. Historia opowiada o rzeczach ta uniwersalnych, że mogłaby się obyć bez Rosomaka i mogła by być opowiedziana w oparciu o zupełnie innym zamysł. Faktem jest jednak, że najbardziej znany Xmen doskonale się nadawał na wykorzystanie w tej opowieści, ze względu na swą skomplikowaną i dwoistą naturę, na swój pierwiastek zwierzęcy, na swą tajemniczą przeszłość. I chwała Barry’emu Windsor Smithowi za wkomponowanie tych wszystkich refleksji o ludzkiej naturze w genezę Wolverinea i eksperymentu X bo dzięki temu dostaliśmy jedno z najbardziej ikonicznych dzieł w historii komiksu.
Wypada oczywiście wspomnieć, że komiks jest rewelacyjnie zilustrowany, tytułem czego wkleję najbardziej znany kadr a potem mój ulubiony.
Historia z gatunku obowiązkowych, nie tylko dla fanów komiksu.