Właściwie jedyną rzeczą, którą powinienem zrobić jest przeklejenie recenzji „Zombie Apocalypse”, bliźniaczego filmu nakręconego rok wcześniej przez tę samą wytwórnie (Asylum, jakby ktoś pytał), zamiast rozpisywania się o ich nowej produkcji.
Jest to bowiem film, który w bardzo niewielkim stopniu różni się od swojego starszego brata i co gorsza, nie jest w stanie nas niczym zaskoczyć.
Po raz kolejny serwowana jest nam ta sama śpiewka. Świat opanowały umarlaki, które to jednak wzorowane są bardziej na tych z „28 dni/tygodni później” niż na klasycznych wersjach truposzczaków.
Po przymusowym opuszczeniu wyspy Alcatraz, w której mieścił się improwizowany ośrodek badawczy, część bohaterów wyrusza w siną dal, aby odnaleźć naukowca, który był ponoć bliski wynalezienia remedium na chodzącą zarazę.
I to by w sumie było na tyle, ponieważ pomimo udziału takich aktorów jak Mariel Hemingway (Zły księżyc) czy Danny Trejo (Maczeta) film kompletnie niczym nie zaskakuje.
No dobra, znalazła by się jedna czy dwie sceny na których można by zawiesić oko, ale reszta przypomina sklecony na szybko odcinek serialu o rozmnażaniu się ryjówek.
Jedyne co sprawie niezłe wrażenie to pierwsze dziesięć minut czasu projekcji, podczas których widzimy kilkoro ludzi spierdalających przed zombiakami, reszta jest po prostu maksymalnie przeciętna i chociaż od biedy da się to obejrzeć, to jednak można znaleźć wiele ciekawszych filmów, które można odpalić zimowym wieczorem.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=a9cxIOU9MNI
Werdykt: