THE RESSURECTED
–
WSKRZESZONY
Dawno, dawno temu, gdy zawód detektywa wzbudzał szacunek i podziw, pewna blond panienka niczym mgła wparowała do biura „Pana Śledziucha” oraz jego wesołej hałastry w postaci pomocnika i sekretarki.
Babeczka miała ciężką zagwozdkę, ponieważ jej ukochany mąż eksperymentował w zaciszu swojej budki, z której waliło krwią, jajem i trupem. Co tam dokładnie robił? Tego musi się właśnie dowiedzieć.
Gdy mężulek wynajmuje dom do swoich niecnych zabaw, oddalony od wiele kilometrów od swojego miłosnego gniazdka, dzielny detektyw nachodzi go niczym najarany na nawracanie świadek Jehowy i podając się za różnego rodzaju inspektorów stara się uchylić rąbka tajemnicy.
Oczywiście okazuje się, że doktorek para się okultyzmem, kombinuje ze zwłokami i takie tam ciekawostki, które jednak nie są w stanie niczym zaskoczyć.
Od razu zaznaczę, że nie jest to produkcja zła czy kiepska. Film oglądało się całkiem przyjemnie, ale dłużyzn było od cholery. Do tego to plątanie się po korytarzach i bezsensowne rozmowy… ziew.
Pomimo swoich wad, da się przy tym wysiedzieć przy niewielkiej ilości alkoholowego wspomagania.
Dla ultrafanatyków twórczości Lovecrafta będzie to bardziej przystępne, dlatego mogą oni odjąć sobie jednego browara od końcowego werdyktu.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: