David DeCoteau… niechaj jasny szlag go trafi i kaleka nutria wyłomocze. Sam się sobie dziwię, że po dostrzeżeniu nazwiska tego jegomościa, nie zastosowałem pijawek w celu wyrównania ciśnienia, które podskoczyło mi do niebezpiecznie wysokiego poziomu.
Jeśli nie znacie faceta, pozwólcie że przedstawię wam garść informacji, za które będziecie mi wdzięczni.
- Człek ten wyreżyserował około stu dwudziestu filmów
- David nie lubi się opieprzać, tak więc w samym 2013 nakręcił ich aż 9
- Początkowo współpracował z żywa legendą, Rogerem Cormanem
- Przez ostatnie lata kręci prawie wyłącznie gejowskie pseudohorrory
- Ekspertem nie jestem, ale najprawdopodobniej uwielbia męskie członki
Nie wierzycie? No to spójrzcie na te kilka „wspaniałych” plakatów.
Kilka jego produkcji niestety zdarzyło mi się obejrzeć, a takie gnioty jak „Wampirze chłopaki” czy „666: Straszny Kerry” niegdyś spowodowały u mnie apatię, myśli samobójcze oraz sprawiły, że mój kot Józek wyskoczył przez okno z trzeciego piętra. Ciekawi jesteście co tym razem upichcił nam Dawid? Usiądźcie wygodnie, łyknijcie antydepresanty i posłuchajcie.
Pewna lekko podstarzała, lecz wciąż jurna babeczka ma za zadanie zaopiekować się grupką uczniaków, którzy szkolą się na morskich biologów. Wśród młodziaków znajdują się jednostki, które za swój pierwszorzędny cel uznają kopulację, najlepiej bez żadnych zobowiązań.
O ile nie dziwi nikogo fakt, że gówniarzom szaleją hormony, to romans kompletnie nieatrakcyjnej opiekunki z jednym z chłopaków zakrawa niemalże o pedofilię, co w sumie nie powinno mnie dziwić.
Ludziska wesoło bawią się w swoim towarzystwie, flirtują, wymieniają całuski i wesoło gaworzą, tak więc wszystko wydaje się być w najlepszym porządku. Po jakimś czasie okazuje się, że pewna osoba z towarzystwa nie jest dokładnie tym, za kogo się podaje, a jej motywacje są ściśle związane z pewnym przekleństwem.
Otóż obarczona klątwą osobistość wykorzystuje swój naturalny talent to siania zamętu i uwodzenia, by pod postacią rekino-człowieka atakować ofiary podczas przechadzek, picia drinków oraz posiadówek na ławeczkach.
Jeśli czujecie grozę sytuacji, to wszystko jest z wami jak najbardziej w porządku, bo choć męskich klat jest tu znacznie mniej niż w innych produkcjach tego reżysera, a machania pindolami na szczęście nie uświadczyłem, to finalnie rzecz biorąc jest źle i to bardzo.
Komu mogę polecić to dzieło? Jedynie kompletnym czubkom, którzy w godzinach wolnych od pracy bawią się w podduszanie lub też mają inne, jeszcze bardziej porąbane odchyły.