KUOLLEIDEN TALVI – ZIMA ŻYWYCH TRUPÓW
Pewnej rzeczy nie rozumiem, więc może wy mi to wytłumaczycie. Po atomowej apokalipsie, w której większość norwegów zginęło lub zamieniło się w zombiaki pewien młodzian, który od kilku lat nie ruchał znajduje leżącą na śniegu nieprzytomną kobietę.
Baniuję się tym, ponieważ zamiast cieszyć się z towarzyszki dzięki której obronność wzrasta o 100% i na dodatek mogą porobić szpagaty nocami facet narzeka, strzela kartonowe, przesycone testosteronem teksty i ogólnie rzecz biorąc nie jest w stanie dostrzec pozytywów nowej sytuacji.
Zmienia się to na szczęście już po pierwszym dniu, kiedy dziewoja radzi sobie lepiej niż łysol się spodziewa i tym samym zaczyna rodzić się miedzy nimi specyficzna więź.
A teraz niczym ubogiemu jałmużnę rzucę wam garść użytecznych konkretów.
Film trwa ponad trzydzieści minut i jest całkowicie amatorską produkcją. Zombiaki czują ból, wszamają płatki śniadaniowe, obficie krwawią po postrzałach i co ciekawe, jeden, dwa strzały w tułów są równie skuteczne co urwanie dyńki pociskiem dużego kalibru.
Ta krótkometrażówka posiada wszystkie wady amatorskiego wykonania, tak więc zombie(?) zachowują się bardzo dziwnie, wyglądają jak usmarowani białą farbką alkoholicy, a jeśli chodzi o krew czy flaki, to również ilości tych smakołyków są tu znikome.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=O-ks2vEnb84
Werdykt: