SUCKULA
Ciężko jest mi pisać o filmie, w którym fabuła została przedstawiona po macanemu… macoszemu, a głównym bohaterem jest niewyżyty, odziany w gustowną pelerynę strzygoń, który prawdopodobnie zawarł jakiś mistyczny pakt, ze wszystkimi występującymi w tym dziele kobietami.
Słowa wiążące nieumarłego oraz babeczki musiały brzmieć tak: „Na dziewięć kręgów piekła i poroże Mefistofelesa, na Gwiazdę Poranną i Króla Wypychaczy, przysięgam nie golić wzgórka łonowego i świecić owłosieniem z każdego miejsca na ciele, by gęstwina kłaków ostoją mą była”.
Co tu dużo mówić, „Suckula” to starej daty pornol, z masą owłosionych tyłków, pindoli wystających z nieprzebytego gąszczu i obleśnych scen, których fascynat nowoczesnej wersji pornografii z pewnością nie doceni.
Kwestia fabularna to żart, ale przynajmniej film nie udaje tego, czym nie jest… prawie. Tłem do scen kopulacji są ujęcia, w których pewien reporter informuje widzów o ciekawej personie, wampirze który tuła się po świecie i pozwala sobie ssać, choć sam ma ochotę przede wszystkim na krew.
Sceny z udziałem hrabiego są zaaranżowane w stylu pierwszego „Nosferatu”. Są nieme i usłane słynnymi statycznymi obrazkami, w których zapisane jest, co w aktualnej chwili myśli sobie nasz bohater.
Nie usłyszycie też w tym filmie ani jednego jęknięcia rozkoszy, wrzasku czy dyszenia przypominającego parowóz, ponieważ gdy krwiopijca chędoży panienki, w tle leci wesoła, kojarząca się z wypadem na wakacje muzyki, która koi nerwy i odpręża.
Widok cholernie owłosionych, dymających się ze sobą ludzi nie sprawił mi przyjemności i podejrzewam, że niewielu z was by się to spodobało.
Traktujcie ten film wyłącznie jako ciekawostkę i nie pokazujcie go rodzicom, bo może to obudzić wspomnienia z ich przeszłości, a tego przecież nie chcecie, co?
Dla zainteresowanych:
(Zwiastuna brak)
Werdykt: