Gdybym miał wam podać przykład sztampowego i rozwleczonego do granic możliwości filmu, który powoduje wyłącznie znużenie oraz napady nerwowego kaszlu, wystarczyłoby wskazać paluchem recenzowaną tu produkcję.
O ile przyjemnie się zawiodłem, podziwiając perypetię braci, walczących z żywiącym się ludzkim naskórkiem potworem, w filmie „Pod łóżkiem”, to już w tym przypadku łomotałem się po nerkach kawałkiem kabla, by dotrwać do końca.
Fabuła jest następująca. Pewien dzieciak, który od najmłodszych lat boi się tego, co człapie w ciemności, musi stawić czoła dziwacznie ubranym facetom w kapeluszach, którzy polują na niego, gdy tylko gaśnie światło.
Pomagać mu w tym będzie starszy brat, który choć początkowo opierdala młodziaka za gadanie głupot i robienie z domu chlewu, w końcu staje po jego stronie, by razem przezwyciężyć drzemiące w mroku demony… w kapeluszach… po raz kolejny muszę o tym wspomnieć.
Podczas gdy schemat gonił schemat, ja ganiałem od pokoju do kuchni, byleby tylko nie zabrakło mi ratującego życie piwka. Szczerze? Nie wyobrażam sobie, by film ten przestraszył nawet lękliwą dziewczynkę, przez pół życia trzymaną w piwnicy.
Jest przeciętny do bólu i nie ma w sobie nic, czym mógłby zaskoczyć widza, a to już najgorszy grzech, jaki można w tym temacie popełnić. Co ja się będę produkował, jeśli nie wierzycie, możecie przekonać się o tym na własnej skórze, ale jestem przekonany, że w końcu przyznacie mi rację.