Uwielbiam dobre filmy o rekinach, zwłaszcza takie, w których napięcie potęgowane jest stopniowo, a żarłacz polujący na ludzi nie jest głupią archaiczną rybą z losową zdolnością typu „oddychanie na lądzie”, „pływanie w piasku” czy „kuloodporność”. Oczywiście musiało się zdarzyć tak, że cholerne płetwiaste potworności w tym dziele mają każdą z nich…
Nie będzie czymś niezwykłym, jeśli zakomunikuję wam, iż prehistoryczne rekiny zostały uwolnione z podziemnego więzienia dzięki lokalnym, bliżej niewyjaśnionym wyburzeniom skał i zaczęły bezlitośnie polować na ofiary zarówno w metrowej głębokości wodach jak i w/na podmokłych torfowiskach.
Za cel obrały sobie grupkę panienek w białych podkoszulkach, które za swe skandaliczne zachowanie zostały oddelegowane do prac łopatologicznych. Jedna jechała samochodem pod wpływem narkotyków inna napadła na sklep, także każda z nich czymś wybitnie zawiniła.
Razem z ocalałymi strażnikami, których uprzednio pozbawiły broni i uprowadziły stawią czoło bestiom zagrażającym ich wychudzonym pośladom.
Odpalając sobie tę produkcję spodziewałem się gówna i gównem po ryju dostałem. Karma czy co? W każdym razie całokształt jest mdły, nudny, a sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że produkcja ta nie jest ani zabawna ani wciągająca.
Jeśli jesteście fanatykami filmów o rekinach, możecie sobie go odpalić, ale tylko po to, by odhaczyć kolejną obejrzaną produkcję z ich udziałem. Reszcie odradzam.