Z remake’ami jest w większości tak, że w większości są to zupełnie niepotrzebne i wybrakowane gnioty, które mają na celu jedynie zarobienie pokaźnej ilości szmalu, wykorzystując do tego minimum środków i czasu.
Pewien jestem, że pieniądze pozyskane w ten haniebny sposób przekazywane są utajnionym organizacjom nazistowskim, które już teraz doskonalą się w szkoleniu genetycznie usprawnionych rekinów-morderców.
Jako, że z filmami z serii pechowego piątku nie miałem styczności od (nie licząc „Jason X”) niemalże piętnastu lat i jedynie jak przez mgłę pamiętam poszczególne sceny, za diabły wszelakie nie mogąc uzyskać pełnego obrazu, postanowiłem odświeżyć sobie całość, zaczynając od wypuszczonego ostatnio remake’u.
Bez zbędnego pitolenia zakomunikuję wam, że film wciągnął mnie od razu, a podziwianie mordów dokonywanych na nastolatkach było miłe dla oka i rozrywkowe.
Bardzo ucieszył mnie fakt, że Jason nie jest tępym, gramolącym się jak żuk w gnoju rzezimieszkiem, który poruszając się z prędkością okulawionej świni, jakby od niechcenia masakruje ludzi.
Oprócz klasycznej maczety, facet potrafi też korzystać z pułapek oraz broni dalekodystansowych, a w kilku scenach pędzi za ofiarami niczym potężna, nie dająca się zatrzymać maszyna, co tylko dodaje całości uroku.
W tej odsłonie głównym bohaterem jest młodziak, który wyruszył na poszukiwanie swojej zaginionej siostry, która wyruszyła z chłopakiem i kilkoma amatorami trawki na biwak.
Trafia on w okolice cieszącego się złą sławą Crystal Lake, gdzie niemal dwa miesiące wcześniej ślad po niej zaginął i nawiązuje kontakt z pewną dziewczyną, która chce mu pomóc w poszukiwaniach.
Na ich nieszczęście, zdeformowany morderca uwielbia zabijać ludzi na różne wyszukane sposoby i nie zamierza przepuścić okazji do pozbawienia życia kilku zarozumiałych dzieciaków. W końcu każdy ma jakieś hobby, prawda?
Odpalając film miałem nadzieję na dobrze zrealizowany, krwawy slasher, przy którym będę mógł się zrelaksować popijając piwko. Tylko tyle i aż tyle, jeśli by się zastanowić. Bardzo przyjemnie jest mi zakomunikować, że jak na odgrzewanego kotleta, ogląda się to naprawdę dobrze i szczerze mówiąc nabrałem ochoty na więcej.
Zaraz odpalam sobie oryginalną część pierwszą, a wy dajcie mi znać, czy wasze wrażenia odnośnie tego filmu są równie pozytywne jak moje.