METAL SHIFTERS – METALOWE MONSTRUM
Z pewnością cieszylibyście się mogąc zarzucić patrzałką na film, który łączy w sobie najlepsze cechy takich produkcji jak „Terminator 2”, „Wstrząsy” i „Transformers”.
Jeśli już napaliliście się niczym szczerbaty na suchary, przyjdzie mi przygasić wasz entuzjazm.
Film o ożywionej przez kosmiczne siły rzeźbie, wyprodukowanej na stulecie miasteczka przez lokalnego złomiarza jest prostą i nie posiadającą żadnych wybitnych cech produkcją.
Co prawda napomknąłem już co nieco o fabule, ale uzupełnię to trochę, żeby później nie było fochów.
Sprawcą całego zamieszania jest bakteria-wampir, która dostała się na Ziemie za pomocą rozbitego rosyjskiego satelity.
Dwóch braci sprzedaje jej resztki miejscowemu złomiarzowi, który zbudował wspomnianą maszkarę, a mikroby posiadające umiejętności ożywiania metali reanimują ogromnego golema, który sieje popłoch w okolicy.
Jest to typowy średniak, który posiada dwie pozytywne cechy. Po pierwsze, bestia wygląda całkiem fajnie, a po drugie kilka głupawych akcji potrafi wywołać uśmiech na facjacie widza.
Reasumując, gdyby Rosjanie nie wysyłali badziewia w kosmos, amerykańska społeczność nie musiałaby bawić się w podchody z metalowym kolosem. Jaki ma to związek z dzisiejszymi problemami na Krymie? Sami sobie dopowiedzcie.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: