Siędzę sobie właśnie przed kompem i ni cholery nie wiem, jak wprowadzić was w tematykę tego filmu. Wczorajszy seans był istnym szaleństwem, a do tego było tak absurdalne, że ciężko porównać to z czymkolwiek innym.
Dario Argento przedstawia historię jednej ze starożytnych czarownic, która dzięki przypadkowi odzyskała moc.
Przeciwko niej staje konserwatorka zabytków, której matka wsławiła się zadaniem potężnego ciosu czarownicy i wczesnym zgonem.
Wielka wiedźma gromadzi swoje wierne czarownice, sprawia że ludzie niszczą kościoły, mordują się na wyszukane sposoby i co by tu nie mówić, ogólnie kulutralnie miasto pada na ryj.
Podczas oglądania tego paździerza miałem nieodparte wrażenie, ba! Pewność, że Argento kompletnie nie chciało się robić tego filmu, więc odpieprzył swoją robotę najszybciej jak mógł, czego efektem jest totalnie chaotyczna, pisana na kolanie opowieść.
Co więcej, prawie każda postać w tym cholernym zakalcu jest zbędna, a większość scen tak niemożliwie głupia (prym wiedzie martwa mamuśka i czarownica lesba) że cycki pieką od samego słuchania głupich gadek.
No i ta końcówka… na cholerę ten cały mistycyzm, szkolenie Jedi, którego bohaterka i tak nie odbyła czy farmazony o duchach i mocy, kiedy wystarczyło tylko targnąć się na wiedźmę z oszczepem…
To było… okropne. Nie wiem co przyświecało reżyserowi podczas kręcenia, ale prócz tego, że można pośmiać się z niektórych, niezamierzenie śmiesznych scen i co chwila odnotowywać gówniane, nie trzymające się kupy pomysły, by później pochwalić się kumplom przy piwku nie ma tu niczego ciekawego.
Żenada. Dla jednego, może dwóch niezłych efektów gore nie warto się tym interesować, tak więc polecam wam kliknąć na listę po lewej, bo macie szansę trafić na coś znacznie lepszego.
2 komentarze
A chciałem to obejrzeć, ale teraz już nie zrobię tego błędu:)
Inne części tej pfff… trylogii są ponoć dużo gorsze 😉