Czekaliśmy na to od jakiegoś czasu i wszyscy mieliśmy nadzieję, że być może będzie to pierwsza udana polska produkcja od czasów Pana Tadeusza, z którym to dzieło ma wiele wspólnego…
Andrzej Wajda zapowiadał, że nierozwiązane wątki z jego poprzedniego filmu znajdą wyjaśnienie właśnie tutaj i w końcu widzowie dowiedzą się, dlaczego Zosia kocha Stasia, a Staś oddał swe serce Antoniuszowi.
Ale ja jestem podły wsiur i kłamca, ale przecież nie daliście się nabrać na ten pisany pod wpływem kompletnego zidiocenia wstęp prawda?
Tak naprawdę, w produkcji tej dochodzi do zaciekłej walki pomiędzy tytułowym bohaterem, a superzłoczyńcą Kung Fuhrerem i jego armią nazistowskich przydupasów.
Podobnie jak (uwaga, lokowanie produktu!) jeden z bohaterów „Oknokalipsy” , Kung Fury cofa się do przeszłości by wziąć odwet na przywódcy nazistowskich Niemiec i zakończyć jego wesołe hasanie w czasie i przestrzeni.
Niestety cofa się za daleko i na miejsce przeznaczenia dociera dopiero dzięki pomocy Boga Thora i dzielnych wojowniczek ujeżdżających tyranozaury.
Więcej nie będę wam spamował, bo film trwa jedynie trzydzieści minut i jeśli macie nasrane pod deklami z pewnością będziecie bawić się na nim zajebiście.
Nie wiem czy druga część kiedykolwiek powstanie, ale po ogromnym sukcesie, który z pewnością odniesie ten film byłbym o to spokojny.