Uroczy, puchaty króliczek o imieniu Frederico jest nietypowym zwierzakiem i nie mam tu na myśli tego, że jest zrobiony z pluszu i nie jest w stanie poruszać się bez udziału osób trzecich. Mały słodziak został uwolniony z laboratorium, gdzie prowadzono na nim eksperymenty, które z pewnością mocno go wkurwiły, pozostawiając spore skazy na niezbyt rozgarniętej psychice.
Szalejąc na wolności, gryzie on lokalnego farmera w czerwonym, kraciastym sweterku, który pomimo swojego pokojowego nastawienia zaczyna wykazywać skłonności do agresji, dzikiej kopulacji oraz szamania ogromnej ilości warzyw. Wiem, że wydaje się to wam przerażające, ale jest będzie jeszcze gorzej.
Gdy w okolicy zaczynają ginąć ludzie, część mieszkańców postanawia zbadać sprawę, w którą angażuje się również pewien detektyw, kobiece stowarzyszenie Sigma Gamma Cośtam (ciężko było zrozumieć ich trajkotanie) oraz panienka, która pracuje dla miejscowej gazety.
Wszystko to niestety przypomina jeden wielki bełkot, a zarówno humoru, jak i parujących flaków na próżno tu szukać. Nawet tytułowy farmer nazwiskiem Kottentail, po pełnym przekształceniu w królikołaka prezentuje się mizernie, a jedyną rzeczą, jaką ewentualnie mógłbym pochwalić jest plakat.
Sami więc widzicie, że kompletnie nie ma się tu czym zachwycać, a muszę jeszcze nadmienić, że film ciągnie się niemiłosiernie, tak więc dotrwanie do końca jest wyczynem godnym prawdziwego masochisty.