Gdyby kobiety miały zamiast stóp kopyta, nie musiałby łazić na koturnach… ot taka myśl zaświtała mi dzisiaj, gdy zdrożony i upocony jak kozioł wracałem z pracy.
Jak to ma się do recenzowanego tu filmu? Eee… bo tytułowa dziewoja je nosi? Może i tak, nie zauważyłem, chciałem natomiast podzielić się z wami tą karkołomną i dziwaczną myślą.
Po prostu taka wiedza może się wam kiedyś przydać, tak??
Koniec bezsensownego gaworzenia, zapodam wam teraz kilka informacji o filmie.
Odziana w czerń i inne emo-mroczne pierdółki kobitka była kiedyś świadkiem zabójstwa swojej matki i trwałego okaleczenia ojca.
Nieustraszony babiszon o kaprawym ryjku (odpychająca powierzchowność, mówię wam) korzystając z zajebiaszczych umiejętności walki i zestawu parasoli służących do mordowania eliminuje ludzi odpowiedzialnych za wspomniany czyny.
Jest babeczka samuraj, nauczyciel z bojowym skrzyżowaniem nóg, nieco przypadkowy spec od zamków, laska z 2 pistoletami (w tym jednym z wbudowanym telefonem w rękojeści) i naczelny wódz szajki z długaśną łapą.
Ludziska leją się po mordach aż miło, choć średnio efektownie. Każda potyczka kończy się „finisherem”, a poziom krwistości choć nie wybija się ponad przeciętność jest zadowalający, a krwawe eksplozje nie nudzą.
Myślałem, że usnę po piętnastu minutach, ale o dziwo dało się to oglądnąć za jednym zamachem i to bez większego uszczerbku na zdrowiu.
Czasem efekty trącą lekką amatorką, a lolita jest po prostu brzydka, ale co tam, dałem radę za pierwszym podejściem i to przy dwóch piwkach.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=-nXwlTxsJeg
Werdykt: