EROTIC NIGHTS OF THE LIVING DEAD – EROTYCZNE NOCE ŻYWEJ ŚMIERCI
Jedna godzina, pięćdziesiąt jeden minut i czterdzieści pięć pierdolonych sekund. Tyle czasu straciłbym przy tym badziewiu, gdybym nastawiał się na podziwianie w miarę ciekawej fabuły, postaci, efektów specjalnych i takich tam nikomu nie potrzebnych rzeczy. Dlaczego więc, pomimo braku tych czynników nie wszystko było stracone? O tym po reklamach.
Tuż przed odpaleniem tego starocia byłem absolutnie przekonany, że będzie to lekki erotyk z minimalną ilością widoków przeznaczonych dla dorosłego grona odbiorców, z dodanym wątkiem horroru w postaci wszędobylskich umarlaków. Co z tego wyszło? Pierdolone soft porno, ot co!
Trzeba uczciwie zaznaczyć, że bohaterowie filmu parzą się częściej niż ja, kiedy smażę kotleta na głębokim oleju. W ciągu pierwszych czterdziestu minut widzimy tylko jednego (jednego!) zombiaka, a w tym samym czasie wyświetlania około czterech stosunków oralnych, trzech dowcipnych, a także jednego czy dwa double blowjoby.
W zasadzie nie przeszkadzałoby mi to aż tak bardzo, nawet pomimo kompletnego braku jakiejkolwiek akcji pomiędzy scenami rozkoszy, ale włączając to badziewie, miałem nadzieję na coś zgoła innego. Gdybym chciał włączyć sobie film przyrodniczy, po prostu zrobiłbym to, nie musząc oglądać tandetnych fabularnych przerywników, które psu można wsadzić pod chwost i nie być z tego powodu zawiedzionym.
Sam wygląd zombiaków jest absolutnie tragiczny. Pierwszego, który pojawił się na ekranie jeszcze jako tako chciało się twórcom ucharakteryzować (choć i tak wyglądał z dupy), jeśli natomiast chodzi o resztę, owinęli ich w stare szmaty, kazali poruszać się z prędkością jednego metra na dziesięć sekund (powaga) i zostawili kręcenie filmu kamerzystom, sami robiąc sobie drzemkę w cieniu palm.
Jako porno z elementami fabuły byłoby to do łyknięcia, o ile nie przeszkadzają komuś lata siedemdziesiąte i to, że fabuła jest w takich produkcjach kompletnie niepotrzebna. Natomiast jako horror o żywych trupach połączony z porno, nie sprawdza się wcale.
Na koniec, małe podsumowanie. Film dostaje cztery piwencja tylko za to, że jest tu jednak kilka spektakularnych zbliżeń z samego środka akcji, a nie tylko kręcenie kształtów kulistych i falistych na potrzeby National Geographic. Mam nadzieję, że kumacie bazę. Gdyby typowe dla tego gatunku sceny łóżkowe zostały zastąpione jedynie ogólnymi kształtami, bez możliwości bliższego przyjrzenia się łóżkowym ekscesom, byłoby pięć bronksów i to jak nic.
Dla zainteresowanych:
http://www.bing.com/videos/watch/video/erotic-nights-of-the-living-dead/1y01oiyya
Werdykt: