EDDIE THE SLEEPWALKING CANNIBAL
–
EDDIE: KANIBAL LUNATYK
Lars, młody facet będący niegdyś słynnym malarzem przeprowadza się do małego miasteczka by uczyć dzieciaki w szkole.
Choć nie jest to typ faceta, z którego sława wydostaje się z każdego otworu ciała powodując chorobę popromienną u stojących koło niego osób, to jednak ewidentnie coś jest z typem nie tak.
Przygarniając do swojego domu upośledzonego Eddiego nie spodziewa się nawet, że jego gość pod wpływem stresu nocami wymyka się ze swojego pokoju mordując i pożerając zwierzęta oraz ludzi.
Dla cwanego malarza początkowo wychodzi to jednak na dobre, ponieważ obserwowanie kanibala w akcji jara go tak niesamowicie, że świeżo po morderstwach jest w stanie malować obrazy tak wspaniałe, że Van Gogh odgryzłby sobie ostatnie ucho by móc tak majtać pędzlem.
Kończy się to wszystko dość spodziewanie, ale cały film trzyma równy poziom i ciekawi aż do samego końca. Amatorzy jatek z pod znaku gore z pewnością ciekawi będą czy jest tu na czym zawiesić oko, nieprawdaż?
Jeśli chodzi o bebechy i juchę to nie ma tego wiele, a jeśli już coś się pojawia to mimo wszystko nie jest w stanie wywołać w zafascynowanych „siekanką” widzach choćby cienia obrzydzenia czy minimalnych śladów erekcji.
Film jest czarną komedią zrobioną z polotem i wdziękiem, a trzeba przyznać, że rzadki to dzisiaj okaz. Bez dalszego pitolenia rzeknę wam, że naprawdę warto go sobie zapuścić i to nawet podczas posiadówy ze swoją kobietą.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=3VCU40-0e44
Werdykt: