Czasem bywa tak, że podczas podziwiania jakiegoś filmu, już po paru minutach słyszę dziwaczny trzask. To odgłos pękającej żuchwy, która zaraz ląduje gdzieś pod biurkiem, wspaniale komponując się z zalegającymi tam od jakiegoś czasu torebkami po herbacie.
Już w pierwszych minutach, pewien człek ratuje nieprzytomnego dzieciaka przed utopieniem, po czym stara się go dotransportować do brzegu. I teraz słuchajcie, bo to będzie mocne.
Matka gówniarza, zamiast podziękować wybawcy czy choćby zaproponować mu kebaba, lży go niemiłosiernie, opierdala i na totalnym fochu drepta z półżywym synem do domu. Takie rzeczy tylko w Polsce.
(O tej porze roku konary bywają agresywne)
Dalej jest jeszcze lepiej! W minucie dziesiątej jesteśmy świadkami bolesnej agonii arbuza, podgryzanego przez panią biolog, której mąż (bohater ratujący tonące dziecko) niezbyt się z nią dogaduje.
Babeczka, posiadająca domowe laboratorium odkrywa, że rośliny czują, myślą i boją się, a co gorsza, gdy czują się zagrożone, są w stanie własnymi łodyżkami wymierzyć sprawiedliwość.
Gdy w okolicy zaczyna się wyrąb drzew, coraz więcej osób ginie przygniecionych przez wielgachne sosny, dęby i jodły, a ludziska w okolicy dochodzą do wniosków, których nie powstydziłby się napruty żul spod sklepu. Ich zdaniem (właściwie mają rację) drzewa specjalnie przewracają się na ludzi, tak więc należy odpowiedzieć atakiem na atak.
Okoliczni mieszkańcy burzą się, nawołują do masowych mordów na drzewach (!), a wkrótce okazuje się, że tylko jedna osoba ma na tyle jaj, by stanąć między nimi, a rozwścieczonymi ludźmi. Jeśli dotrwacie aż do tego momentu filmu, brawo! Będę z was dumny.
(nie popija się żołędzi wódeczką)
Ten film to syf. Kiedyś gdzieś wyczytałem, że miał to być horror eksperymentalny i takie tam bzdety, ale faktem pozostaje, że wysiedzieć się na tym na trzeźwo nie da, a po pięciu piwach i tak nie zrobi wam różnicy co oglądacie.
Wciąż, jedynym bardzo dobrym polskim horrorem pozostaje „Wilczyca”, a tę pozycję radzę wam omijać szerokim łukiem, oszczepem czy co tam macie na podorędziu.