Na horroryonline.pl, wraz z nową odsłoną strony (polecam, jest super) wleciała opcja seria na weekend/tydzień. Akurat już jakiś czas temu wpadłem na pomysł (i zapowiedziałem) zbiorczej recenzji serii filmów. No więc ten zbieg okoliczności z nową opcją na horroryonline.pl jedynie przyspieszył realizację zamiaru. Tak naprawdę na początek miało paść na Noc oczyszczenia, ale jak tylko obejrzałem trzy, pojawiła się czwarta – jeszcze przede mną. Na szczęście horroryonline.pl podpowiedziały właśnie Dyniogłowego, więc dzisiaj o nim. Dyniogłowy to cykl 4 filmów o tytułowym potworze. Nie opowiada ciągłej historii, ale pojedyncze , połączone, oprócz właśnie tytułową bestią, także pewnym wiodącym motywem i pewnymi…
Autor: homer
To był chyba rok 2003 albo 2004. Wróciłem akurat z wyjazdu i jeszcze tego samego dnia padł pomysł żeby wybrać się na działkę (działka znajduje się na obrzeżach miasta, w lesie, w sąsiedztwie cmentarza). Szybki telefon i ustawka z Jackiem i Filipem. Było dość późno, ale wszystko mieliśmy pod kontrolą – przynajmniej tak nam się wydawało. Wpierw pojechaliśmy do wujka po klucze i z drugiego końca miasta wyruszyliśmy w drogę… Pierwsza przeszkoda pojawiła się, kiedy dotarliśmy na przystanek i okazało się, że ostatni autobus właśnie się ulotnił. Zmiana planów, wsiadamy w inny i jedziemy trochę od dupy strony, ale jedziemy.…
Dziś szczególna recenzja, którą już zapowiedzieliśmy- czyli zbiorczy opis wrażeń po przeczytaniu zawartości ostatnio zamówionej paczki komiksów. Z otwarcia tej paczki zrobiliśmy nawet filmik, kto go jeszcze nie widział może obejrzeć go tu: https://www.facebook.com/dobryhorror/videos/1937863786526228/. W paczce zaś, same petardy: dwa tomy Black Kiss Howarda Chaykina, pierwszy tom Sagi o Potworze z bagien Alana Moore’a oraz trzeci tom Hellboya Mike’a Mignoli. A więc zaczynamy. BLACK KISS O Black kiss czytałem wielokrotnie, że jest to jeden z najważniejszych komiksów w historii. I jakoś trudno mi było to sobie wyobrazić. Oczywiście przypuszczałem, że jest to dobra rzec, ale, żeby były powiedzmy zbliżonej jakości,…
„Pyewacket” jest obrazem, który klasyfikuje sobie jako tak zwany (zwany przeze mnie) „klimatyczny horror minimalistyczny”. I jak myślę o tym typie filmu grozy, to przychodzi mi do głowy, że powinienem napisać, iż mam z nim problem. Otóż zawsze mam przed seansem wrażenie, że po prostu się wynudzę i, że w zasadzie nie na taki seans mam ochotę. A co zwykle odczuwam owych seansach? A to nie powiem, ale powiem, że do tego podgatunku zaliczam „Babadook”, „Zło we mnie”, „Under the Shadow”, w sumie także „The Witch”. Kto śledzi naszego bloga, ten wie jakie mamy zdanie o tych obrazach. Ale w…
Ostatnio miałem okazję do bieżącego, szybkiego porównania nowej fali horroru z przysłowiowym oldschoolem (no może nie aż tak starym, ale jednak w bardzo „klasycznym” stylu). I było to porównanie niemal wzorcowe, bo jedna po drugiej obejrzałem produkcję z 2017 dostępną na Netflixie, stanowiącą misz-masz motywów, czyli Rytuał oraz produkcję z lat 80, wzorcowo gatunkową, według scenariusza „pomnikowego” klasyka horroru- Dario Argento, czyli Kościół. Obie bardzo mi się podobały i mam zamiar obie zrecenzować, zaczynając jednak od tej, na której bawiłem się lepiej. No więc….skoro już wiecie, że Kościół mi się podobał, pozwólcie, że napiszę wam dlaczego. Te starsze horrory jednak…
Ostatnio opisywaliśmy kapitalny serial „Terror”, więc dziś z rozpędu, zajmiemy się filmem, który, jakby się nad tym zastanowić, ma z wspomnianym serialem trochę wspólnego. Chodzi o obraz- „Tragedia na przełęczy Diałtova”. A co ma wspólnego z „Terrorem”? Otóż inspirowany jest prawdziwymi, niewyjaśnionymi do końca wydarzeniami, no i jego akcja dzieje się w nieprzyjaznym, mroźnym środowisku. . Na seans „przełęczy” nakręciłem się mocno, gdyż (o czym z resztą wspomnieliśmy w recenzji „Terroru”) bardzo jaram się niewyjaśnionymi tajemniczymi zjawiskami, które miały faktycznie miejsce. W „Devil’s pass” mamy historię studentów, amatorów wspinaczek wysokogórskich, którzy ruszają do tytułowej przełęczy, w celu wyjaśnienia zagadki tajemniczej…
Dawno nie było recenzji jakiegoś serialu na naszym blogu i właśnie trafiła się okazja. I to okazja znakomita. Bo brytyjski serial Terror jest serialem znakomitym. Był zapowiadany z góry jako hit sezonu. Pierwsze recenzje były bardzo entuzjastyczne. Kolejne z resztą też. Niestety, choć bardzo byśmy chcieli wykazać się wrodzoną przekorą i nonkonformizmem, to nie da się, no k***a, nie da się. Terror jest w bowiem w zasadzie serialem bezbłędnym (choć pewnie nie wszystkim może się spodobać, nie żebyśmy to rozumieli). Historia jest jednocześnie prosta i wciągająca. Ma w sobie wystarczająco dużo żeby zbudować maksymalnie angażującą historię i nic, co by…
Ostatnio w ramach sobotniego wieczornego seansu zdecydowałem się na hiszpański horror „Veronica”. Fabuła niby wydawała się dość oklepana (chociaż podobno na faktach), ale pomyślałem sobie, że przecież „Hiszpania horrorem stoi”. Wystarczy powiedzieć, że kraju Iberów ostatnimi czasy powstało sporo tytułów, które bywają już uznawane za kanon współczesnego horroru. Wystarczy wspomnieć „Sierociniec” czy cokolwiek autorstwa Del Torro czy choćby serię REC, której twórca odpowiada z resztą za „Veronicę. W sumie więc miałem nadzieję na fajnie spędzony wieczór. Jak już zostało powiedziane, obraz inspirowany jest prawdziwymi wydarzeniami. Otóż w latach 90 tych madryccy policjanci w środku nocy dostali alarmujący telefon o niewytłumaczalnych…
Miałem trochę przerwę od blogowania, ale nie od oglądania, zatem nagromadziła mi się spora lista zaległych filmów do zrecenzowania. Miałem zatem spory wybór, co do tego, wrażeniami z jakiego horroru mógłbym się podzielić. Ostatecznie padło na ostatni obejrzany w kolejności, istną….hmmmmm… ciekawostkę pod tytułem Krew na piasku. Zaiste bardzo dziwny to film i nadal, choć minął dzień od obejrzenia go, nie wiem czy mi się podobał. Nie wiem czy jest dobry. Na pewno jest oryginalny. A to już coś. Jest to niby film o zombie. Niby. Trochę tak. Trochę nie. Bardzo tak. Wcale nie. Punktem wyjścia jest zakopanie się samochodu…
Na początku należy ostrzec, że niniejsza recenzja będzie recenzją z cyklu „nie znam się, więc się wypowiem”, albowiem będzie dotyczyła sztuki teatralnej pt „Czarownice z Salem” wystawianej w łódzkim teatrze Jaracza. Następnie mógłbym napisać tak (parafrazując krytyka Ferdynanda)- „Drodzy Państwo, spotkała mnie wielka przyjemność, otóż byłem w teatrze”. W dalszej kolejności musiałbym stwierdzić, że mam trochę problem z tego rodzaju rozrywką. Oczywiście wiadomo, że sztuka wysoka itp itd, zwykle też rozumiem dokładnie, o co chodzi, ale mimo wszystko nie jest to rodzaj rozrywki, który uwielbiam najbardziej. Z jednej strony fascynuje mnie oglądanie aktorów na żywo i podziwianie ich kunsztu, a…