ATLANTIC RIM
Jakiś czas temu ludziska z Hollywood wyprodukowali film o ogromnych morskich potworach, przeciw którym stają ludzie zamknięci w równie potężnych robotach.
Ci co mnie znają, wiedzą że szkoda mi czasu na produkcje, których budżet przewyższa wysokość trzech wypłat dostawcy pizzy, więc kompletnie olewając wysokobudżetowy Pacific rim, wrzuciłem na przysłowiowy ruszt jego kalekiego brata.
Fabuła jest płaska jak tyłek anorektyczki i równie mocno poklepana. Bestie z morza atakują mieszkańców Ameryki, który nie wiedzieć czemu zawsze mają przejebane z potworami.
Do ich zwalczenia zostaje wysłana trójka pilotów (2x facet, 1x kobitka) zasiadających w bojowych machinach, dostępnych w odcieniach czerwieni, zieleni i pomarańczu.
Jest trochę strzelania z laserów, lot mechami nad atlantykiem i systematyczny oklep za pomocą broni białej o gabarytach sporego budynku.
Znajdzie się też miejsce na problemy sercowe (nie mówię o arytmii) blond pilotki i to właściwie byłoby na tyle.
Wytwórnia Asylum nigdy nie pakowała znacznej kasy w efekty specjalne, co widać i tutaj, choć powiem wam szczerzę, że podziwianie ich nie powinno spowodować krwotoku z oczodołów u każdego, kto zna choćby 5% produkcji opisywanych na blogu.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=TVpQmZmKNmo
Werdykt: