SHARKNADO – REKINADO
W zamierzchłych czasach, gdy nie miałem dostępu do internetu (ok 2 miesięcy temu), współczujący kumpel, widząc u mnie narastające objawy padaczki spowodowanej brakiem oglądania gównianych filmów, ściągnął powyższe dzieło w ekstra panoramicznym HD.
Nie potraficie sobie sobie wyobrazić mojego świętego oburzenia i rozsadzającego testykalia gniewu, kiedy przez cały czas trwania narzekałem, bluźniłem i dziwiłem się reszcie ekipy, której film o dziwo przypadł do gustu, chociaż 99% pozycji z tego bloga omijają szerokim łukiem.
Gdy po jakimś czasie znów odzyskałem władze nad internetem, bardzo niechętnie ściągnąłem go ponownie, żeby na świeżo oglądnąć go przed machnięciem recki. Wtedy właśnie dotarło do mnie jak bardzo się myliłem.
Po każdych kilkunastu minutach oglądania zachodziłem w głowę, jak mogłem go nie docenić, ba! Zmieszać z błotem i pomstować na niego trzymając w łapie paluszki sezamowe. Pomysł jest pozytywnie posrany, kiczowate efekty bardzo fajnie komponują się katastroficzną aurą filmu, a pojedynki z rekinami cieszą oko.
Nie wiem, jak bardzo musiałem być naprany podczas pierwszego seansu, ale oficjalnie odwołuje wszystkie ohydne i obmierzłe oszczerstwa jakie wypowiedziałem na temat „Sharknado”. Jak dla mnie, kawał przyzwoitej, telewizyjnej roboty.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=iwsqFR5bh6Q
Werdykt: