–
Za dnia jest spokojna, rozkoszna oraz słodka niemalże do porzygu, a w nocy pełna agresji, żądna ekstremalnych wrażeń i uciech. Pomyśleliście o swoich córkach? Błąd! Może nawet śmiertelny.
Potworność o której mówię, to demon, który w świetle dnia przypomina małpkę, ale gdy tylko zajdzie słońce kilkukrotnie zwiększa swe rozmiary, rosną mu skrzydła i nabiera chęci na ugniatanie orzechów własnymi stopami! Tak naprawdę to zabija…no, nie bądźcie tacy łatwowierni.
Jedna z takich małpek zostaje porwana z tropikalnych terenów i przetransportowana samolotem do ameryki, a potem sprzedana w sklepie zoologicznym. Facet, który kupił małpkę własnej córce nie podejrzewa, jakie szkody potrafi ona czynić pod osłoną nocy, a co gorsza, posiada ona cechę, który wybitnie komplikuje jej ubicie.
(Seks na małpę, zdjęcie powyżej)
Jeśli demon nie zostanie zabity przez błogosławioną przez szamanów broń, a odwali kitę smagnięty kablem od żelazka, postrzelony w między oczy z dwururki czy zadeptany na śmierć przez Lotny Patrol Katolicki, zduplikuje się!
Z każdej, niewłaściwie uśmierconej bestii powstają dwie, tak więc bardzo szybko stworzeń zaczyna przybywać, a jedynymi, którzy mogą powstrzymać plagę, jest parka potomków szamanów, którzy wyposażeni w święte narzędzia przylecieli opanować zagrożenie.
Sam pomysł na film jest kompletnie idiotyczny, ale z pewnością takie było zamierzenie. Latające pokraki wyglądają kiepsko, a do tego brak im czegoś wyjątkowego (poza tym, że to łyse małpy ze skrzydłami), a sama warstwa fabularna jest do bólu wtórna.
Golizny tu brak, a jeśli ktoś nastawiał się na ostrzejsze rzeczy, typu wielkie pindole (Łukasz B. o tobie mówię) to z pewnością się zawiedzie. Nuda i średniawka moi państwo, nuda i średniawka.