ROBO VAMPIRE – WAMPIR ROBOT
Tych, którzy od razu popuszczą w gacie ze szczęścia na widok plakatu i nie przepuszczą okazji by pozachwycać się Robocopem wampirem będę musiał od razu sprowadzić na glebę.
Po pierwsze, nasz wesoły cyborg naprawdę wygląda tak:
Po drugie, nie jest wampirem, co mylnie sugeruje tytuł.
Po trzecie w końcu, krwiopijcy występujące w filmie za cholerę nimi nie są, ponieważ przypominają bardziej chińskich karateków z podoklejanym mięsem na twarzach:
Dbałość o szczegóły miażdży sutki co? Ale to nie wszystko! Jak widać na załączonym obrazku, „wampiry” to ludzie dotknięci zesztywnieniem ramion poruszający się wyłącznie ruchem konika szachowego.
By pogłębić jeszcze naturę nieumarłych autorzy wpadli na pomysł, że bycie martwym nie powinno przeszkadzać w przeróżnych rozrywkach.
Innymi słowy, truposzczaki nie martwiąc się rakiem ćmią szlugi i przypalają nimi jądra żywych oraz kradną kurczaki wykorzystując do tego zdolności telekinetyczne.
O fabule nie będę się za bardzo rozpisywał bo i nie ma o czym. Żołnierz, który zostaje zabity przez strzelającego sztucznymi ogniami umrzyka zostaje zamieniony w cyborga o aparycji wiaderka i posłany na ratunek agentce, która zdekonspirowała się podczas tajnej misji.
Podczas licznych pląsanych scen akcji oraz między rzutem kukłą a saltem na prostych nogach pojawi się też wątek romantyczny w postaci ślubu wampira z duchem.
Jakby tego było mało, poznacie obeznanego w kung fu chińskiego wiedźmina i dowiecie się, że zadrapania na twarzy prowadzą do natychmiastowej śmierci ranionego człowieka.
Film jest tak niesamowicie żenujący i fatalnie zrobiony, że co kilkanaście minut musiałem przewijać go wstecz, by raz jeszcze oglądnąć co niektóre momenty.
Jeśli macie mocną psychikę i cztery browary pod ręką możecie spróbować przyjąć go na klatę, ale ostrzegam, iż będzie to ciężka przeprawa.
Dla zainteresowanych: