TUSK
Jakby mało było polakom niemiłych wspomnień związanych z tą nazwą, to na dodatek Kevin Smith, reżyser „Sprzedawców” oraz „Dogmy” zaserwował widzom niesamowitego dziwoląga.
Historia przedstawia się następująco. Pewien facet, który zajmuje się prezentowaniem głupawych żartów w internetowej audycji jedzie do słynnego dzieciaka, który na wizji obciął sobie girę samurajskim mieczem.
Facet niestety popełnia samobójstwo, a Wallace szuka tematu zastępczego. Los sprawia, że trafia do posiadłości pewnego staruszka, który ma ponoć do opowiedzenia od cholery ciekawych rzeczy i na dodatek parzy zajebistą herbatkę.
Niestety, dzieciaka spotyka zaskoczenie ponieważ podstarzały jegomość więzi go i stopniowo przerabia w swego zmarłego przyjaciela z przed lat… morsa.
I w tej chwili należy brutalnie stwierdzić, że kompletnie popieprzony pomysł z przeróbką człowieka w zwierze jest jedynym plusem tego filmu.
Dialogi są cholernie przeciągnięte i zdają się być pisane pospiesznie na kolanie, dawno nie słyszałem już tak bzdurnych i zapychających łeb kwestii.
Do tego poziom humoru zdaje się być najniższych możliwych lotów, ze dwa razy chrumknąłem z rozbawienia i to wcale nie głośno.
Film można zobaczyć jedynie dla kilku kompletnie odjechanych scen z człowiekiem morsem, finałowej walki oraz… sami sobie coś wymyślcie bo ja nie potrafie.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: