POSTAL
Jeśli chcecie wiedzieć, to nie jestem specjalnie wierzący, żeby nie powiedzieć tego dosadniej, ale przed odpaleniem sobie tego filmu rytualnie przywdziałem „durszlak ukropu”, założyłem „cichobiegi relaksu” i przygotowałem sobie wspaniałą ucztę z makaronu oraz szpinaku, w razie gdyby był to mój ostatni posiłek w życiu.
No dobra, żona mi zrobiła a ja odpalałem film, pasuje wam?? No to do rzeczy.
Modląc się do wszechmocnego Makaronowego Bytu (a właściwie gadając ze sobą w myślach) starałem się uspokoić i cieszyć seansem, w końcu nie może być to aż tak złe, prawda?
O ile po pierwszych 5-7 minutach byłem zachwycony, to im dalej w las, tym bardziej chciało mi się płakać, wyć jak zbity szczerbatą motyką pies.
Fabuła kręci się wokół kolesia imieniem… Koleś, którego otyła żona puszcza się na lewo i prawo, a on sam nie może znaleźć jakiejkolwiek roboty.
Odwiedzając starego kumpla, teraz będącego guru swojej sekty wplątuje się w jedną kabałę za drugą, toczy bój z islamistami i stara się ukraść ciężarówkę pełną zabawek w kształcie męskich genitaliów.
Do tego dochodzi ogromna ilość nudnawej siekanki i jedynie kilka ciekawych scen, jak choćby bitka reżysera tej produkcji, który zagrał sam siebie z twórcą gry Postal, na podstawie której oparty jest ten film.
Może i jestem dziwny, ale dla kilku zabawnych scen nie ma sensu siedzieć tyle przed monitorem i co chwila spoglądać na zegarek. Ale pewnie i tak w głębokim poważaniu mając moje słowa zrobicie po swojemu.
Dla zainteresowanych:
Werdykt:
2 komentarze
Ha! wreszcie najniższa nota i jakże piękny tekst, muszę wreszcie zacząć sobie zapisywać te Twoje powiedzonka 😀
Wiedźma się pojawia i jest nią Vanilla Ice. Tak to przynajmniej zinterpretowałem :p