„Człowiek człowiekowi wilkiem, a zombie zombie zombie”.
To przysłowie doskonale oddaje naturę tego filmu, ale żeby nie było że odwalam manianę i idę na łatwiznę, z właściwym sobie wdziękiem skrobnę coś więcej na temat recenzowanej tu produkcji.
Genetycznie modyfikowany rekin Bruce ma bardzo niemiłą osobowość. Nie dość, że uciekł z laboratorium, w którym obelżywie odnosił się do swej opiekunki, to na dodatek jego ugryzenie powoduje przemianę w prawdziwego zombiaczka!
Ludzi traktuje jako tanie i łatwe do zdobycia źródło białka, co nie oznacza, że nie wrócą oni z zaświatów jeśli mózg pozostanie nienaruszony.
Gdy po jakimś czasie liczba rekinów zombie gwałtownie rośnie, jedynym ratunkiem jest wysłanie najemników, a także bandy miejscowych uzbrojonych w motyki, małe pałki z przyklejonymi blaszkami i inne gówna którymi nie uszkodziliby nawet noworodka. No dobra, jeden miał kosę.
Same rekiny wyglądają rozkosznie źle, choć w kilku ujęciach nie jest aż tak tragicznie… tylko w kilku, także no, sami wiecie.
Na szczęście głupawych akcji jest tu całkiem sporo to też nie raz chrumknąłem z rozbawienia podziwiając kaleką wyobraźnię scenarzysty, ale po prostu musicie lubić takie głupawe i niedorobione produkcje.
Jeśli oczekujecie choćby przeciętnych efektów, minimum powagi czy rzetelnie napisanego scenariusza to trzymajcie się od tego z daleka.
2 komentarze
Chociaż plakat ładny 😀
Mnie najbardziej rozwaliła parodia sceny z "Sharkinadoooooooo".