ANIMAL
–
ZWIERZ
Wlepiając patrzałki w plakat zapewne zastanawiacie się jaki typ maszkary szczerzy ryjek w rozbrajającym uśmiechu, prawda? Ponad wszelką wątpliwość nie jest to dziobak ani też morświn, choć takie skojarzenia są całkiem na miejscu.
Pomimo, że nie jest to powiedziane w filmie, monstrum, które ściga nastolatków wybitnie przypomina kretoszczura z tą różnicą, że porusza się na dwóch nogach i bez wątpienia jedzie na sterydach.
Jak się prezentuje w rzeczywistości? O dziwo naprawdę kozacko. Szkoda tylko, że stworek o którym właśnie nawijam jest jedynym plusem tej produkcji.
O fabule nie ma co obszernie się rozpisywać, bo nie ma tego wiele. Dzieciaki zaatakowane w lesie przez bestię trafiają do domku, gdzie koczują już inne niedoszłe ofiary potwora.
W mniejszym lub większym stopniu wspierając się nawzajem starają się w wydostać z opresji przy stracie jak najmniejszej ilości członków wyprawy.
Jeśli naprawdę miałbym na siłę zwrócić na coś uwagę wymieniłbym Douglasa, niezbyt przyjemnego w obyciu jegomościa, który przez połowę filmu narzeka na beznadzieje sytuacji i młodego waginosceptyka zabujanego w swoim niepomiernie bardziej muskularnym przyjacielu.
Wydaje się to wam interesujące? No jasne że nie. Pomimo poprawnej gry aktorskiej i czadowego potwora filmidło jest schematyczne, pizgające nudą i przyprawiające o senność.
Nie wiem na co liczył scenarzysta wykorzystując tak ograne schematy, ale wybitnie widać, że chłopisko nie przyłożyło się do swojej roboty przez wzgląd na jakąś rodzinną tragedię, albo po prostu za mało mu zapłacili.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=hXsXsC5WVOI
Werdykt: