Po zaskakująco dobrym sezonie pierwszym, wytwórnie Syfy oraz Asylum postanowiły kuć żelazo póki gorące i kontynuować swój pełen dziwacznych pomysłów serial, o świecie opanowanym przez zombiaki.
Osobiście mam cholerny przesyt, jeśli chodzi o tematykę nieumarłych i nie oglądam niczego, co zahacza o temat żądnych ludzkiego mięsa truposzczaków, wliczając w to „The Walking Dead” oraz wszystko, co w ciągu ostatniego roku ujrzało światło dzienne… oprócz „Z Nation”.
W tym sezonie, ekipa pod wodzą porucznik Warren z godnym podziwu uporem zmierza do miejsca, w którym Murphy (kontrolujący nieumarłych pół człowiek, pół zombie) będzie mógł przysłużyć się społeczeństwu i wykorzystać swą odporność na ugryzienia, by wytworzyć szczepionkę, która ocali ludzkość.
Część znanych i lubianych bohaterów nie dotrwała do finału poprzedniej serii, ale z powodzeniem zostali, jakby brzydko to nie brzmiało, zastąpieni innymi, którzy dzielnie wspierają resztki starej gwardii. A trzeba wam wiedzieć, że zagrożenia, które na nich czekają, są całkiem pokaźnego kalibru.
Oprócz zwykłych nieumarłych, do worka z przeszkodami należy dorzucić nowe odmiany żywych trupów, takich jak skażone radiacją „Blastery”, czy czujące kontakt z Matką Naturą „Roślinne zombie”.
Jeśli myślicie, że brzmi to dziwacznie, to przygotujcie się na więcej atrakcji. Bohaterowie skonfrontują się również z „obcymi”, będą świadkami sytuacji, w których ogromny ser zabija krowy i zombie, a sam „Mesjasz nieumarłych”, znajdzie miłość… może nie do końca, ale zapewniam, że będzie ciekawie.
Z przyjemnością stwierdzam, że drugi sezon nie rozczarowuje i wprowadza wiele dziwacznych pomysłów, postaci oraz sytuacji, które zazwyczaj śnią się ludziom na potężnym haju. Oczywiście zdarzają się tu słabsze odcinki, ale całokształt jest naprawdę zacny, więc fani nie będą zawiedzeni.
Co prawda sam finał nie jest tak spektakularnie czadowy jak poprzednim razem, ale całość trzyma poziom i z pewnością nie raz, nie dwa rozdziawicie paszcze podziwiając absurdalne pomysły scenarzystów.