TREMORS 4: THE LEGEND BEGINS – WSTRZĄSY 4: NARODZINY LEGENDY
Powiem wam absokurwalutnie szczerze, że miałem nieco wątpliwości przed włączeniem prequela „Wstrząsów”. Czemu? Czytałem co nieco na ten temat, nim odpaliłem kolejny film z tej serii i niestety, ludzie którzy wypowiadali się na jego temat mieli rację.
Powielanie schematów, kiepska gra aktorska i odcinanie kuponów od naprawdę niezłej (jak na ten typ filmów) serii. Te wszystkie zarzuty są tu niestety zupełnie na miejscu. Ja rozumiem, że temat graboidów nie został jeszcze do końca wyeksploatowany, ale autorzy naprawdę powinni postarać się tu o coś ciekawego.
Realia dzikiego zachodu pasują do koncepcji fabularnej, aczkolwiek cała reszta niespecjalnie jest w stanie wciągnąć widza w klimat. Film nie jest ani specjalnie ciekawy ani zabawny (poza kilkoma wyjątkami), tak więc średniawo siedziało mi się podczas projekcji.
Co z fabułą? Mniej więcej to co zawsze. Kopalnia, w której okrutną śmiercią zginęło kilkunastu górników zostaje zamknięta, a „czarna dłoń”, legendarny strzelec wyborowy zostaje zwerbowany, by położyć kres panoszeniu się dziwnych monstrów.
Zapomniałem wspomnieć, że fabuła kręci się wokół praprapraprapradziadka Berta Gummera, który będąc głównym fundatorem ekspedycji kopalnianej, stara się zrobić wszystko, by kopalnia należycie prosperowała.
Dla fanów „Wstrząsów” będzie to ciężka zagwozdka. Niby nie jest to film tragiczny, ale rewelacji tutaj nie ma. Reszcie ludzisk, którzy nie zetknęli się z żadnym z filmów z tej serii, radze omijać.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: