Dziesięć minut czasu projekcji, dwa trupy i kangury zombie! Widziałem już owce i chomiki przemienione w żywe trupy lub też natchnione piekielną mocą, ale australijskich kitajców jeszcze nie… do teraz.
W prezentowanym tu dziele z miejscową wodą w pewnej wsi jest coś wybitnie nie tak. Co prawda po kontakcie z nią członki nie porastają igliwiem, krew nie wypływa przez wszystkie aktualnie dostępne otwory w ciele, ale skutki jej wypicia są porównywalne do całonocnego chlania połączonego ze zżeraniem resztek kebabów z chodników.
Pewien strażnik ucina sobie pogawędkę z miejscowym dziaduniem o stanie tutejszych zbiorników wodnych. Wie on, że woda jest skażona, ale nie podejrzewa że jak koszmarny wpływ ma ona na miejscową faunę i za tę niewiedzę przyjdzie mu srogo zapłacić.
Wydaje mi się, że jedynym czynnikiem dzięki któremu film ten powstał jest chęć ukazania krwiożerczego, zakrwawionego kangura polującego na ludzi. Jak dla mnie powód jest wystarczająco dobry, tak więc można spokojnie przymknąć oko na brak większych atrakcji i spędzić te dziesięć minut podziwiając całkiem fajną kangurzą kukiełkę wspomaganą przez CGI.
2 komentarze
Sprawdziłem – 86 rok i pomyślałem to musi być niezłe 😀 Z ciekawości szperam w necie dalej, aż trafiłem na fotosy. I już mi się odechciało tego filmu.
Nie warto, nuda sztampa i bakłażan;/