Tego się nie spodziewałem i wciąż ciężko jest mi zebrać koparę z podłogi…
Kultowy aktor, jakim bez wątpienia jest Rutger Hauer postanowił zagrać w pseudo parodii, lekko wzorowanej na „Strażnikach galaktyki” i razem z tytułowym szopem wymierzyć sprawiedliwość nękającej Ziemię hordzie kosmitów!
Jednak to nie wszystko. Zły brat bliźniak szopa również wtrąci do opowieści swoje trzy grosze i nieco namiesza w hmm… przyznajmy to szczerze, średnio porywającym finale.
Ale co by tu nie gadać, pomimo leciwej i lekko naciąganej końcówki oraz jedynie przeciętnej jakości efektów specjalnych nie ma się tu do czego doczepić.
Zwerbowany przez najemników z korporacji „Szpon” Leslie, grany przez Hauera nie stroni od dziwacznych czy wręcz obscenicznych żartów, a przy tym jest uzdolnionym zabójcą.
Szop z kolei posiada energetyczną broń spopielającą wrogów i we wspomnianym przeze mnie finale ujawnia swoją dziwaczną pasję… recytowanie filozofii Szopenhauera przy akompaniamencie pianina.
Pomimo kilku dziwacznych wątków znajdziecie tu kupę zabawy i całkiem sporo scen, w których międzygalaktyczny trup ściele się gęsto.
Miodzio!