EXCUISITE CORPSE – ŚWIEŻE ZWŁOKI
Nicholas, pałający do pewnej dziewczyny gówniarską, acz fanatyczną miłością student medycyny wyjeżdża z nią oraz inną parką w góry, by upewnić się czy jest ona w nim równie zabujana i co za tym idzie czy ma szansę na małe co nieco.
Gdy wszystko idzie jak z płatka, młódka, będąc najszczęśliwszą kobietą na świecie zakłada suknię ślubną swojej zmarłej matki i idzie nad rzekę, by pochwalić się jej nowo odnalezioną miłością… jak dziwaczne by to nie było.
Nim jednak parka znajdzie w sobie dość luzu by popróbować nowych pozycji i okazjonalnie zjeść kebsa na mieście Sophia w stanie krytycznym zostaje wyłowiona z rzeki i przetransportowana do szpitala.
Choć dziewczyna umiera, Nick przywłaszcza sobie jej zwłoki i udoskonalając metodę wskrzeszania, stara się na stałe przywrócić ją do życia pobierając oksytocynę od swoich ofiar, która wydziela się jedynie podczas orgazmu, porodu lub bycia na haju.
Zamysł nie jest zbyt oryginalny i przez większość filmu daje o sobie znać brak umiejętności reżysera do podkręcania napięcia.
Jedynie ostatnie dwadzieścia minut potrafi wywołać u widza lekką „spinkę” i choć na końcu mamy nawet mały zwrot akcji, to nie wydaje się on być szczególnie ciekawy.
Najbardziej podobała mi się końcowa scena i miłosny motyw na płótnie widoczny w ostatnich sekundach (nie będę spojlował, jak zobaczycie to skumacie), a reszta jakoś niespecjalnie przypadła mi do gustu, choć pewien jestem, że niektórzy docenią ten film bardziej niż ja.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: