Jestem w stanie postawić w zakładzie moje szczęśliwe gatki, że większość z was, pomimo że podejrzewa w jaki sposób pozyskiwane jest mięso, nie ma na tyle jaj, by wytrwać choć trzydzieści minut, oglądając dokument o nazwie „Earthlings”, w którym autorzy bez żadnej cenzury ukazują, jakie okropności muszą znosić zwierzęta w rzeźniach i laboratoriach. Istny animal snuff movie.
Jeśli jednak kumacie temat i wasza odwaga oscyluje wokół poziomu dorosłego samca strusia (czyli na niezłym poziomie) to mam dla was coś na rozgrzewkę. „Stado”, to dwudziestominutowa produkcja, w której zamiast krów, którym zadaje się potworny ból i morduje dzieci, ujrzymy kobiety wykorzystywane w ten sam sposób.
To istna zamiana międzygatunkowa, z tą różnicą, że kobiety odgrywające role krówek buntują się przeciwko swoim oprawcom i niektórym z nich sprawiają krwawą łaźnię, metaforycznie mszcząc się za swe krzywdy w imieniu bydła… tak mi się przynajmniej wydaję.
Jest niepokojąco, czasem krwawo (ale bez przesady), choć jest to jedynie jedna setna tego, czego będziecie mogli być świadkami, jeśli odpalicie tematycznie podobne filmidło, o którym wspomniałem na początku.
Czy brzmię jak wegański prorok, nawołujący „niewiernych” do nawrócenia się na właściwą drogę? Może i tak, ale temat ten jest na tyle ważny, że warto o nim wspominać, a że dodatkowo pojawiła się okazja do zaprezentowania pasującego do tej tematyki filmu, to czemu by jej nie wykorzystać, prawda?
Myślę, że wielbiciele „disturbing movies” znajdą tu coś dla siebie, a i przeciętny fan mocnych klimatów nie powinien odejść od monitora rozczarowany, chyba że oczekujecie ogromnej ilości cycatych panienek wdzięczących się do widza oraz scen akcji rodem z „Mad Maxa”. Rozumiemy się? No to fajowo.