Kontynuując nadrabiane recenzenckich zaległości serialowych (ufff, jeszcze tylko Mgła) muszę zmierzyć się z bardzo trudnym przypadkiem tj. z gatunku takich, co je roboczo nazywam „w reżyserii Króla Juliana”. Gatunek ten ma mniej więcej taką cechę, która sprowadza się do tego, że na pytanie, czy dana produkcja (w tym gatunku) jest produkcją dobrą (albo czy się podobała) najłatwiej jest opowiedzieć:” Nie. A nawet tak!”. Przypadkiem produkcji w reżyserii Króla Juliana jest dla mnie właśnie drugi sezon serialu Slasher.
Ale zanim przejdę do wyjaśniania, tej jakże kaskaderskiej refleksji, najpierw inna. Jak wiadomo horror jest rodzajem kina wyjątkowo gatunkowo gatunkowym. Ma swojej bardzo utarte schematy, znane motywy, powtarzające się rodzaj postaci. W ramach gatunku są dalsze podziały: slashery, gore, found footage itd.- sami wiecie ile tego jest. Oba sezony serialu Slasher uzmysłowiły mnie, że ten właśnie tytułowy gatunek, sam ma kilka rodzajów poszczególnych motywów, powtarzalnych i definiujących dany obraz, np: zemsta (czasem zza grobu), motywy rodzinne, kara za grzechy lub inne pomysły religijne, tajemnica z przeszłości, małe miasteczko, powrót po latach albo powrót do małego miasteczka po latach, ucieczki ze szpitali, wiem co zrobiłeś last summer, home invasion i inne.
O ile pierwszy sezon Slasher to było combo mrocznych tajemnic rodzinno-małomiasteczkowych, objawiających się po powrocie jako kara za grzechy to drugi to mix: I know what you did last summer, z zamkniętą przestrzenią bez wyjścia, a więc taki home invasion, w którym wszyscy są i zagrożeni i podejrzani.
Tyle dygresji. Wczujmy się w role.
Drugi sezon jest lepiej zrealizowany od pierwszego. Zgodnie z maksymą, że sequlele powinny mieć więcej, nieistotne czego, ważne żeby było więcej, drugi Slasher oferuje więcej masakrycznych scen gore, no generalnie dużo mięsa i bardziej wymyślnych zabójstw. Oferuje też lepszą realizację, bardziej spójny scenariusz i tajemnicę, które razem gwarantują sporą dozę wciągającej niepewności i narastającego napięcia. Oraz-jak kogoś to interesuje- ładniejsze dziewczyny. Jest to slasher o młodzieży, więc gatunkowo- jak rozumiem- dla niektórych to istotne. Rzecz się dzieje jednak mroźną zimą w górach zatem o bikini zapomnijcie. Realizacja ogólnie jest lepsza niż w sezonie jeden- efekty, zdjęcia, piękne śnieżne krajobrazy itd. To jest Król Julian: „Tak!”
A teraz Król Julian: „a nawet nie!”. Niestety sezon 2 est o wiele bardziej na poważnie niż sezon 1, co przy kinie gatunkowo-gatunkowo-gatunkowo powoduje, że wszelkie słabości wynikające ze schematów są o wiele bardziej zgrzytające. Głównie zgrzytało mi to, że jak na slasher bardzo mało (przez większą część sezonu) poświęcono mordercy, który (przez większą część sezonu) jest o wiele mniej ciekawy niż ten z „jedynki”. Przy namnożeniu postaci, z których każda ma swoją historię, i które to historie mają znaczenie dla rozwiązania scenariuszowej zagadki, akcent historii przesuwa się tak, że mimo tego, że nasi bohaterowie co chwila są radośnie mordowani, cały czas (no prawie) zamiast tą sytuacją zajmują się sobą. Rzeźnia jest ostra bo obejmuje zgony przy pomocy pługów śnieżnych, jakichś świdrów do lodu, a także wypatroszenia, ćwiartowania i podawanie zwłok na śniadanie, a bohaterowie niespecjalnie podejmują próby ucieczki, obrony, wyjaśnienia sytuacji czy podjęcia jakichś działań typu choćby trzymanie się w kupie, aby uniknąć tego, że jak tylko ktokolwiek wyjdzie żeby „zaraz wrócić” nie zastanawiać się, gdzie wszyscy byli kiedy już nie wróci. Sorry, ale śledztwo na 3 odcinki przed finałem, na zasadzie: „gdzie byłeś gdy Johnowi urwało głowę przy samej dupie”, „Pewnie tam, gdzie Ty kiedy Susan powiesili na jelitach”, to trochę mało. W konsekwencji dobra realizacja, napięcie, dobre gore i w sumie ciekawa historia, potrafią mocno zginąć w zalewie irytująco niemądrych zachowań bohaterów.
Pewnie zniósłbym to lepiej, gdybym dostał to czego oczekiwałem już od pierwszego sezonu( wszak to serialowy, telewizyjny slasher)- czyli niekoniecznie do końca poważnej luzującej rozrywki. Niestety- jak napisałem- było tu trochę poważniej- co zazgrzytało mi z oczekiwaniami.
No, ale na szczęście jest tu mocny, twistowy finał, który przechyla jednak szalę na rzecz Julian na „Tak!”,
Podsumowując jest to udana serialowa produkcja, sprawnie zrelalizowana gatunkowo jak w tytule. Ma mielizny, które opisałem, ale spokojnie można się bawić dobrze do końca sezonu i czekać na trzeci.
A ja dalej nie wiem czy wolę Slasher sezon 1 czy Slasher sezon 2.