DAM SHARKS
–
REKINY TAMOWE
To nie jest żadna literówka czy błąd onomatopejoiczny. To się dzieję naprawdę i jest bardziej przerażające, niż nagła erekcja podczas badania prostaty… no może nie aż tak bardzo.
Wytwórnia Syfy po raz kolejny zaatakowała, a ich celem stali się oczywiście fanatycy filmów o rekinach. Ostatnimi czasy, wiele z tych wypuszczanych na szybko produkcji nie było w stanie wywołać u mnie choć nagłego ataku czkawki, a szczególnym zawodem była „Planeta rekinów”.
Tutaj nie uświadczycie żadnych dziwacznych, prehistorycznych gatunków, które przerabiają homo sapiens na mielonkę, ponieważ są to znane wam wszystkim żarłacze tępogłowe, które na wskutek ogromnej fali czy też przypływu, dostały się z morza do rzek.
Potrafiące przetrwać w słodkiej wodzie potworki nawiedzają okolice ośrodka wypoczynkowego, którego zblazowany szef zamierza wypromować na Instagramie i innych forach społecznościowych.
Grupka dziennikarzy oraz zwykłych przyjezdnych, którzy marzą tylko o filecie z łososia wpada w cholerne tarapaty, a co ciekawe, żarłacze bytujące w rzece muszą mieć w sobie coś z bobrów, ponieważ (uwaga, załóżcie galoty) budują tamy z ludzkich zwłok! Co za pomysł!
Rekinki prezentują się o dziwo znacznie lepiej, niż w wielu innych produkcjach tej wytwórni, a i ich ataki robią niezłe wrażenie. Znajdzie się tu też kilka odniesień do „Szczęk” i „Sharknado”, co z pewnością wychwycą niektórzy z was.
Sam film jest na szczęście bardzo przyjemny w odbiorze, a postacie nie wywołują odruchowych facepalmów u widza, co samo w sobie jest już wielką zaletą. Co tu dużo gadać, podobało mi się i na dodatek podczas seansu znalazłem pod biurkiem 2 funty. Podwójna wygrana!
Dla zainteresowanych:
Werdykt: