Ostatnio towarzyszyło mi poczucie, że prześladuje mnie pewien pech w wyborze horrorów do oglądania i na pytania czy oglądałem ostatnio jakiś Dobry Horror (XD) będę musiał odpowiadać niczym Olaf Lubaszenko w Kilerów dwóch („Obejrzałem trzy filmy. Niestety. Były to same kaszany”). Na szczęście potem się passa nieco odwróciła i obejrzałem pod rząd kilka filmów, z których każdy można ocenić co najmniej jako niezły. Pierwszym z nich był właśnie Psych 9. Nie jest to film idealny, ale na pewno nie jest to kaszan.
Uwaga, mogą być lekkie spoilery!
Film opowiada o pewnej młodej kobiecie, która zatrudnia się na nocną zmianę przy skatalogowaniu i uporządkowaniu dokumentacji pewnego zlikwidowanego szpitala dotyczącej pacjentów oddziału psychiatrycznego. Bohaterka jak się wydaje sama ma pewną przeszłość związaną z problemami psychicznymi a na dodatek aktualnie przechodzi poważny kryzys w swoim związku. Wraz z dziewczyną na nocnej zmianie pracuje jeszcze pewien lekarz psychiatra, który też się zdaje mieć niejasną przeszłość, a jego relacja z Rosylyn (bo tak nazywa się bohaterka) zaczyna nabierać charakteru terapii. Tymczasem miastem wstrząsa fala brutalnych morderstw, których wzór skupia się dziwnie wokół szpitala. Podejrzani są wszyscy- Rosylyn, jej narzeczony, lekarz psychiatra. W samym szpitalu też zaczynają się dziać dziwne rzeczy.
Pomysł na historię jest całkiem fajny. Największą jego zaletą jest to, że trzyma w napięciu, a sama historia ma kilka ciekawych zwrotów akcji. Fabuła raczej nie pozwala się nudzić, mimo że kilka motywów nie grzeszy świeżością.
Bardzo istotne dla oceny tego filmu jest to, że składa się jakby z dwóch części-motywów. Jeden poziom to snucie opowieści i budowanie klimatu wokół głębokich problemów, przede wszystkim głównej bohaterki, ale nie tylko. Takie dramatyczne studium mroków duszy, bolesnej przeszłości i utraty zmysłów. W pewnym sensie aspekt ten kojarzył mi się z filmem Babadook (lekko, ale zawsze), którego jestem wielkim fanem. Dlatego tą część filmu oceniam bardzo dobrze. Historia psychoterapii Rosylyn, odkrywania skrywanych cierpień, psującej się relacji z narzeczonym jest wciągająca i dość dobrze zagrana. Motywy grozy są sprawnie wplecione w ten motyw.
Drugi „level” filmu to typowe mystery z twistem spod znaku Madhouse, Wyspy Tajemnic i innych takich. Sprowadza się on do takiego prowadzenia historii aby widz się zastanawiał, kto z bohaterów jest wystarczająco bardzo świrnięty (bo że w jakimś sensie są wszyscy to wiadomo prawie od początku) żeby na koniec okazać się mordercą grasującym po mieście. Ta część filmu jest niestety mało odkrywcza, niemniej jednak spełnia się jako typowy przedstawiciel tego gatunku.
Pewnym minusem jest niestety połączenie tych dwóch aspektów. Spointowanie pierwszego typowym twistem, że sam twist wydaje się jeszcze bardziej banalny, a całe budowanie w pierwszym aspekcie nieco głębszej historii traci na wyrazie. Drugi aspekt historii, czyli ten zakończony właśnie klasycznym zwrotem akcji, dostaje zaś zbyt mało „czasu antenowego” by nabrał samodzielnego, pełnowymiarowego rysu. Tak jakby twórcy nie wiedzieli do końca, którą z dwóch historii chcą opowiedzieć i nie zauważyli, że obie nie do końca do siebie pasują.
Ale to w zasadzie jedyny większy minus i nie wykluczam, że niektórym takie połączenie wyda się spójne.
Cała reszta jest bardzo spoko, ze szczególnym uwzględnieniem pierwszej opisywanej strony filmu, niezłego aktorstwa, sprawnej reżyserii i bardzo klimatycznej miejscówki (puste, obdrapane i zawalone śmieciami korytarze szpitalnego molocha przywodzącego na myśl kolejne reformy służby zdrowia).
Także obraz należy zaliczyć do udanych.