Przebudzenie Dusz. Ten film to taka trochę ciekawostka, z tego względu, że jest oparty na sztuce teatralnej, co nie jest szczególnie częste, a w sumie nie jest częste w ogóle. Jak wiadomo z kolei my jesteśmy psychofanami teatru od czasu naszego pierwszego występu na ogólnopolskim dorocznym przeglądzie teatrów szkolnych, ze wstrząsającą autorską przeróbką mickiewiczowskich „Dziadów”, pt. „Baby” (jeszcze w podstawówce, a więc głębokie lata 90, kiedy to połowy fanów uniwersum Obecności nie było pewnie na świecie), więc oczekiwana teatralność „Przebudzenia dusz” sprawiała, że bardzo sobie ostrzyliśmy wampirze zęby na seans tej produkcji. Liczyliśmy przede wszystkim na dwie rzeczy: klimat i świeżość. Zwłaszcza, że pierwsze recenzje głównie to właśnie podkreślały (te pozytywne). Czy to się udało (znaczy ten klimat i ta świeżość)? In the immortals words of Król Julian: „Nie! A nawet tak!”. Albo odwrotnie.
Punkt wyjścia historii w Przebudzeniu Dusz jest więcej niż ciekawy. Zaczyna się trochę od takiego „odwróconego” motywu badacza zjawisk paranormalnych. Otóż profesor Goodman (w tej roli jak zwykle bardzo dobry Martinem Freemanem) jest antybadaczem zjawisk paranormalnych, tzn. bada wszystkie tajemnicze historie (a głównie gości, którzy na tajemniczych historiach czeszą hajs i sławę), aby je zdemaskować jako humbugi, oszustwa, czy inne farmazony. Jak dotąd (tzn. do początku filmu) odnosił w tym raczej spektakularne sukcesy. Sytuacja komplikuje się kiedy profesor dostaje list od Charlesa Camerona, swoje dawnego przełożonego oraz idola – również speca od obalania tzw. „zjawisk paranormalnych”- dodatkowo uznanego za zmarłego, ze względu na swoje niespodziewane zniknięcie wiele lat wcześniej. List zawiera prośbę o pomoc- w rozwiązaniu i oczywiście obaleniu „nadprzyrodzoności” trzech historii, z którymi ów stary mistrz sobie nie poradził.
Tyle fabuły, która, trzeba przyznać, wydaje się dość ciekawa, a jednocześnie dająca sporo możliwości. Tej fabuły twórcy postanowili użyć do zrobienia miksu klasycznej, opartej na klimacie historii o duchach- ghost stories z horrorem opartym w dużej mierze na twiście, zaskoczeniu, takim zakręconym finale, który po polsku chyba nie ma zgrabnego odpowiednika a po angielsku to chyba mindfuck. Dość karkołomne zamierzenie, zwłaszcza, że dodatkowo, całość jest skonstruowana na zasadzie antologii, czyli trzech mini-historii, które odpowiadają właśnie trzem niewyjaśnionym przez Charlesa Camerona sprawom, z czwartą dodatkową na koniec, która ma być pointą filmu.
Powiedzmy sobie od razu -Przebudzenie dusz jest filmem dobrym, momentami nawet bardzo. Jest też filmem nie dla wszystkich i takim, który jednak trochę mniej daje niż obiecuje, ale w sumie nie ma co się obrażać, bo to co daje to i tak sporo. Choć ostatecznie pewien niedosyt jednak jest.
Zaczynając od strony realizatorsko technicznej- to jest ona świetna. Dobrą robotę robią tu przede wszystkim aktorzy z Martinem Freemanem na czele. Bardzo dobrze wypada, znany choćby z The End of the fucking world Alex Lawther. Świetne są zdjęcia i ogólnie praca kamery, zarówno w momentach, gdy pokazują nam piękne krajobrazy, jak i ciemne, zakamarki. To wszystko pozwala uchwycić to, na czym w głównej mierze opiera się Przebudzenie dusz, czyli nastrój i klimat.
Pewnie to główne zamierzenie i sposób budowania nastroju ma swoje źródło w teatralnym rodowodzie, co, w mojej ocenie, robi temu filmowi bardzo dobrze. Nie da się tego jakoś precyzyjniej opisać, ale trzy historie budujące Przebudzenie dusz (i czwarta w bonusie) są po prostu bardzo, bardzo, ale to bardzo nastrojowe. Oferuje to przy tym nawet sporo grozy i strachu, oczywiście jeśli ktoś lubi i potrafi odbierać taki właśnie sposób jej budowania, tj. bez szczególnych fajerwerków i super wartkiej akcji, ale mocno ekspoloatujący strach przed tym co czai się w ciemności.
Rozumiem, że nie wszyscy coś takiego lubią, dlatego też napisałem na wstępie, że pewnie nie będzie to film dla wszystkich, jako, że wspomniany teatralny rodowód sprawia, że ta nastrojowość ma bardzo klasyczny, żeby nie rzecz staroświecki charakter. Mnie osobiście nie tylko to nie przeszkadzało, ale podobało się bardzo głównie z dwóch powodów. Po pierwsze od pewnego czasu nie było takiego filmu (no może świetne Szepty), a na pewno takich filmów jest jednak trochę za mało. Po drugie konsekwencja z jaką to wszystko jest prowadzone i bardzo wyraźna biegłość techniczna w budowaniu tego klimatu wskazuje, że ta właśnie „klasyczność” była jak najbardziej zamierzona.
Nastrojowość i atmosfera, bardzo dobrze zrealizowana i potrafiąca przestraszyć, jest najsilniejszą stroną filmu.
Jako się jednak rzekło oczekiwaliśmy klimatu (który dostaliśmy) i świeżości, którą z pewnością trudno jest osiągać w filmach z założenia „klasycznych”. Tu miał ją chyba zapewnić finałowy twist. Jest to jednak ten moment, w którym film więcej obiecuje niż daje.
Oczywiście nie można tu za wiele zdradzić, a w zasadzie nie można nic bo twist to twist. Napiszę tylko, że nie ma w nim wiele odkrywczego, w sumie jest mocno odtwórczy. Mimo wszystko nie zraziło mnie to tak bardzo, żeby jakoś drastycznie z tego powodu obniżyć ocenę Przebudzenia dusz, gdyż dość banalny twist został obudowany pewnym szerszym psychologicznym aspektem (czy udanym czy nie, czy mocnym czy banalnym- to już pozostawiam do indywidualnej oceny, grunt, że nie został podany „goły”) w mocno psychodelicznej, czwartej bonusowej historii. Oczywiście też zrealizowanej i zagranej bardzo dobrze, aczkolwiek oczywiście też mocno „teatralnie”.
Ostatecznie film jest na pewno bardzo udany, przede wszystkim przez swoją bardzo dobrą realizację i gęstą, specyficzną nastrojowość. Oczywiście będzie się on podobał wielbicielom staromodnego, nieco teatralnego straszenia, do których ja się zaliczam. Nieco jednak żal, że świetny pomysł zazębiających się trzech historii opartych na nierozwiązanych zagadkach, dostał rozwiązanie raczej nie do końca satysfkacjonujące (nie żeby złe, ale lekko pozostawiające niedosyt, w stosunku do tego, co wyjściowy pomysł mógł obiecywać, czyli tak zwane „niewykorzystanie potencjału”). Ostatecznie, w skali idealnego „klimatycznego horroru z twistem” Przebudzenie dusz to tak z 7 do 7,5 Harryego Angela.