POSEIDON REX
Czegoś takiego jeszcze nie widziałem, podwodny tyranozaur z błonami między paluchami miażdży i pożera przedstawicieli naszego gatunku przy akompaniamencie powtarzającej się co kilkanaście minut wkurwiającej wakacyjnej piosenki…
On jest młodym balowiczem, który chce zakosić pewnej kobiecie telefon… albo mieć jej numer, nie wiem, aż tak dobrze angielskiego nie znam. W każdym razie wspomniana piosenka skutecznie psuje i tak mocno średni klimat filmu.
O co biega w tej produkcji?
Grupka młodych ludzi pakuje się w tarapaty, kiedy ratują od śmierci pewnego dryfującego nurka.
Wciągnięci w konflikt między lokalnymi gangsterami a poszukiwaczami skarbów zmuszeni są dodatkowo walczyć z podwodnym monstrum, które jak się okazało, posiada zabezpieczenie w postaci setek spoczywających w jajach młodych.
O ile sam potworek prezentuje się całkiem fajnie, to film zawodzi w praktycznie każdym innym aspekcie. Zero napięcia, zero ciekawszych akcji, słowem nic fajnego, a na dodatek ta cholerna piosenka miażdżąca uszy swoim słodziaśnym klimatem…
Widziałem wiele znacznie gorszych szmir więc na ich tle opowieść o podwodnym dinozaurze nie prezentuje się jakoś tragicznie, ale kino najwyższych lotów to nie jest.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=-HZnzhf-Od0
Werdykt: